Wrześniowy meeting Tropyx’u
V-12
W pierwszy weekend września 2014 r. w siedzibie V-12 odbył się nieoficjalny, scenowy meeting grupy Tropyx. Uczestników było pięciu, w tym jeden debiutant. Pogoda wyjątkowo dopisała, ciepłe słoneczko sprzyjało grillowaniu i dyskutowaniu na tematy nie tylko scenowe.
Meeting na dobre rozpoczął się już 5 września. Wieczorem przybył, prosto z Warszawy, Jericho. Niestety, bez towarzystwa Ryan’a, albowiem ten nieoczekiwanie zmienił plany i postanowił pozostać w swoim domu. Czułem się tym faktem lekko zawiedziony, ale będzie jeszcze niejedna okazja do spotkania. :) Z drugiej strony podziwiałem Jericho za to, że prosto z pracy wskoczył do pociągu, by zawitać do Szczecina.
Nim się to jednak stało, Marcin wylądował w… Ulikowie. To miejscowość oddalona o dobrych kilka kilometrów od Stargardu Szczecińskiego. Winę za ten wyjątkowo ekstremalny stan rzeczy poniosła pani w okienku na dworcu, która mylnie wskazała Jericho pociąg, do którego miał się przesiąść w Stargardzie. Minęło zatem sporo czasu, zanim nieszczęsny podróżnik zawitał do mojego domu (trzeba było zwyczajnie po niego pojechać do Ulikowa :).
Jericho przywitał mnie z uśmiechem na twarzy pomimo faktu, że przyszło mu długo na mnie czekać na odludziu. :) Ze względu na późną porę i zmęczenie po intensywnym dniu, postanowiliśmy przełożyć dalsze dysputy na sobotę. 6. września był dniem, w którym działo się najwięcej. Panująca dookoła cisza (sporadycznie przerywana przez hałas przejeżdżającego nieopodal pociągu) była dla Mariusza czymś niesamowitym. Spędziliśmy zatem sporu czasu na świeżym powietrzu, m.in. obżerając się śliwkami. ;)
Następnie przyszedł czas na hardware’owe zmagania. Jericho przywiózł bowiem ze sobą trzy płyty główne od C64, które wymagały naprawy. Pierwsza z nich nieoczekiwanie ożyła bez jakiejkolwiek ingerencji z mojej strony (!). W drugiej wymieniłem jedynie przełącznik od Jiffy DOS’a (zepsuty powodował czarny ekran), a przy trzeciej lutownica poszła w ruch na dobre, albowiem trupem okazała się jedna kość 4464.
Po udanej reanimacji Commodorków, doczekaliśmy się przybycia kolejnych gości. Najpierw zajechał na swoim motorze AutoMateusz (prywatnie syn Jemasofta z Quartetu). Chwilę później we trzech wyszliśmy naprzeciw Dacie i Kyno, którzy to zajechali do Wielgowa autobusem komunikacji miejskiej (Kyno najpierw odebrał Datę z dworca PKS). Meeting Tropyx’u rozpoczął się wówczas na dobre!
Jak na towarzyskie spotkanie przystało, wnet zainicjowaliśmy wspólne biesiadowanie na świeżym powietrzu przy grillu i niemieckiej Coca Coli w puszkach. Pogoda ku temu sprzyjała wręcz idealnie. Niekończące się dyskusje po pewnym czasie przeniosły się do domu. W ruch poszła najpierw moja Amiga 1200 (m.in. garść starych demek, które wcześniej podrzucił mi Mccnex), a następnie Commodore 64. Małą porcję scenowych klimatów liznął dzięki nam AutoMateusz. Przy okazji, otrzymałem do niego do naprawy dwie płyty główne C64, które jak się potem okazały, pochodziły z Commodorków Jemasofta, a jedna z nich nawet uczestniczyła przy powstawaniu niektórych produkcji Quartetu!
Do późnych godzin nocnych ślęczeliśmy nad różnymi produkcjami scenowymi, omawiając jednocześnie plany na 2015 rok. Zmęczenie jednak dało znać o sobie i polegliśmy o którejś tam w nocy (jak na dobre party przystało ;).
W niedzielę nadszedł czas pożegnań. Odprowadziłem z Datą Jericho na pociąg (Kyno ulotnił się z samego rana, a Mateusz późnym wieczorem w sobotę). Nie był to jednak koniec meetingu. Data pozostał u mnie na kilka dni, podczas których dwukrotnie gościliśmy Spidera, a większość czasu spędzaliśmy… przy lutownicy. Dzięki moim staraniom obie płyty główne Jemasofta zostały przywrócone do życia. Dwukrotnie uderzaliśmy także „na miasto” – raz, by spotkać się ponownie z Kyno, a drugi raz, by pogadać z Mateuszem.
Tak w skrócie wyglądało wrześniowe spotkanie memberów grupy Tropyx i Draco w Szczecinie. Dziękuję wszystkim za przybycie i z pewnością do zobaczenia, może na wiosnę. ;)
V-12/Tropyx (16.12.2014 r.)