Ełk
Data
Terroryści wraz z naszymi mediami, politykami i hejterami poprawności politycznej, bardzo długo pracowali na osiągnięcie tej sylwestrowej masy krytycznej. Tak! Kiedy ja w noc sylwestrową biegłem dla zdrowia, w innej części Polski ktoś kogoś zabił, ponieważ nakręcanie się we wzajemnej spirali nienawiści osiągnęło swój punkt krytyczny. Szczegóły zajścia w Ełku możecie sprawdzić sobie w Internecie. Ja jednak muszę napisać, że wszystkie z tych grup wymienionych na początku, mogłyby przyznać: „I’ve saw that one is comming”.
Zbrojnemu ramieniu fundamentalistów radykalnego Islamu zależy na promocji idei tak zwanego Kalifatu, którego realność realizacji niczym nie różni się od Utopii wydumanej przez Tomasza Morusa w 1520 r., czy tej wymyślonej przez Platona w utworze „Państwo” z 360 r. p.n.e. Następnie mamy przemysł medialny, który jako przedsięwzięcie kapitalistyczne kieruje się w pierwszej kolejności zyskiem, a nie działaniem na rzecz dobra publicznego. Wspiera więc wszelkie skrajności, które jak to niegdyś malowniczo określiła Monika Olejnik, „robią słupki”. Następnie mamy grupę ludzi zbijających kapitał polityczny na polaryzacji i radykalizacji społeczeństwa. Zasada jest prosta. Jeśli naszymi działaniami przekonamy niezdecydowany elektorat, aby nas poparł swoimi głosami, to będzie to dobre, nawet jeśli te same działania doprowadzą naszych oddanych wyborców na skraj fanatyzmu. Wszak ci zagłosują na pewno, a jak będzie trzeba, to nawet zastrzelą, o czym przekonał się na własnej skórze w Łodzi pewien asystent europosła. Wszystkie te trzy grupy realizują swoje partykularne cele. Jednak najbardziej niebezpieczną, bo najliczniejszą, stanowiącą paliwo i pchającą nasze elity na szczyt grupą są hejterzy politycznej poprawności. To oni przełączają kanały TV, oni głosują i wspierają grupy warte w ich mniemaniu poparcia.
Oficjalne zachowanie osób publicznych, któremu nadano przydomek Poprawność Polityczna, jest pozbawione kontekstu. Jest próżnią. Odpowiedź na to, czy poprawność polityczna powinna być wspierana, bo może łagodzić zachowania powodując, że ludzie czują się lepiej, czy może powinna być zlikwidowana, bo każe nam kłamać o sobie i o innych, jest taka sama, jak odpowiedź na pytanie, czy antybiotyki są bronią, czy lekiem. No... Są tym i tym, zależnie od tego w jakim „kontekście” ich użyjemy. Jedna strona bardzo często używa poprawności politycznej jako narzędzia, które ma uczynić ludzi lepszymi i jest z jego działania nieustannie niezadowolona, dokręcając przy tym śrubę i dziwiąc się, że wyniki są odwrotnie proporcjonalne do zamierzeń. Druga strona zaś jest przekonana o zatrważającej skuteczności tego narzędzia w ograniczaniu ich wolności do bycia ksenofobami, homofonami, rasistami, mizoginami, antysemitami, a w tym wypadku islamofobami, więc walczy z nim jak może. Jak w małżeństwie, najczęściej żadna ze stron nie ma całkowitej racji i żadna ze stron nie jest bez winy. Niestety hejterzy poprawności politycznej nie mają do zaoferowania nic w zamian, dlatego zebrali się nazajutrz przed lokalem pod którym doszło do tragedii i rozpoczęli wymierzanie sprawiedliwości ludowej od jego demolowania w stylu „Nocy Kryształowej” z Niemiec 1938 r. Na szczęście w tym przypadku przybył kordon Policji i rozpoczął uprawianie „Policyjnej Poprawności”. Oczywiście dokonania krajowych morderców-nożowników obiegają media co roku i żaden z tych przypadków nie mobilizuje przed ich mieszkaniami kilkudziesięciu amatorów wybijania szyb, rzucania petard i koktajli Mołotowa. Do tego potrzebne są pobudki ksenofobiczne podlewane nacjonalistyczną lub inną wykluczającą ideologią na długo przed zapłonem. Ponieważ nożownikiem jest w tym przypadku Tunezyjczyk, obawiam się, że świadkami takiego zapłonu właśnie byliśmy. Jak mawiał Oscar Wilde: „Patriotyzm to cnota ziejących nienawiścią”.
Jeśli receptą na słabnącą (według co niektórych) integralność polskiego społeczeństwa ma być jego dzielenie ostrzem strachu na wrogów i przyjaciół, to ja osobiście (delikatnie powiedziawszy) nie jestem pod wrażeniem. Pozostanę jednak przy tej „kłamliwej” poprawności politycznej w prawie i dyplomacji, która może działać jak inhibitor draństwa w umysłach moich rodaków, zarówno tych rdzennych, jak i przybyłych. Miło by było móc kiedyś zaśpiewać słowami Maryli Rodowicz „Ale to już było i nie wróci więcej”.
Data/Tropyx