W stronę retro patrz

Slake

Ostatnimi czasy – nie mierząc ich jednak żadną konkretną miarą – obserwuje się pewne zjawisko. Nazwijmy je krótko: „Moda na retro”. Dla mnie jako osoby po trzydziestce jest to sprawa ciekawa tym bardziej, że sam się w tę modę poniekąd wpisuję. W czasach, gdy świat informatyki przeszedł tak długą i wspaniałą drogę usłaną wielkimi wydarzeniami i spektakularnymi upadkami, coraz bardziej daje o sobie znać świadomość tego, co już było. A było wiele i nie sposób opisać tego w kilku krótkich słowach.

Jednym z klocków tej informatycznej układanki są komputery ośmiobitowe. Jaką rolę odegrały w polskiej informatyzacji napisano już wiele – nie jest to zresztą temat tego arta. Chciałem zwrócić uwagę na coś innego – na fakt, że w dobie superkomputerów pojawia się fascynacja sprzętem, na którym się wychowaliśmy. Czas nie stoi w miejscu i postęp jest nieunikniony. Wielu z nas doskonale pamięta chwile, gdy aby zagrać w jakąś grę trzeba było czekać aż zostanie ona załadowana w magnetofonie, choć nie każda próba kończyła się sukcesem. Dziś taka operacja zajmuje kilka sekund, a gry powalają grafiką. Kiedyś wystarczyło „kilka pikseli” na ekranie... Trudno nie wspomnieć o mocy obliczeniowej – dziś praktycznie nieograniczonej, niegdyś zmuszającej twórców do kreatywności w stylu jak wycisnąć więcej ze swego „żelaza”.

Na imprezach związanych ze starymi komputerami widać młodych ludzi. Są pewnie w podobnym wieku w jakim byliśmy my, gdy zaczynaliśmy naszą przygodę z komputerami. To dobrze, że chcą zobaczyć jak kiedyś wyglądał hardware i software z którego korzystali ich ojcowie. To dobrze, że chcą dotknąć kawałka historii jaką niewątpliwie były maszyny ośmiobitowe. W dzisiejszym pędzie, postępie i nieograniczonych możliwościach warto pamiętać o korzeniach i świadomości tego, że to, co mamy dzisiaj, jest wynikiem ewolucji, której częścią były ośmiobitowce.

Pożądanie starych komputerów ma jeszcze jeden wymiar – finansowy. Stare maszynki cieszą się powodzeniem na portalach aukcyjnych. Kupują je zarówno kolekcjonerzy, którzy chcą mieć konkretny sprzęt w swojej kolekcji, jak i entuzjaści, którzy raz jeszcze chcą podłączyć C-64 do swojego telewizora. Trzeba przyznać, że niektóre egzemplarze potrafią sporo kosztować. Ale czego się nie robi dla dreszczyku emocji, który wywołuje pojawiający się na ekranie napis READY...

Slake/Tropyx