Droga informatyka
WiLL
Myśl taka mnie dopadła, że oto roczniki 1993 i młodsze nie znają świata bez Internetu. Z kolei roczniki, które dzisiaj kończą studia inżynierskie, nie pamiętają 8-bitowej ery globalnej dominacji Atari, Commodore czy Sinclaira. DOS znają z emulatora DOSbox, a Windows 3.11 czy Windows 95 uruchamiają dla „beki” na emulatorach w swoich smartfonach. Czasy się zmieniły, od lat 80. dzielą nas trzy dekady, a w technologii to wieczność, choć niektóre jej aspekty przetrwały do dzisiaj.
Z dużym rozczuleniem zaobserwowałem w sklepie monopolowym, w którym właściciel (pewnie z chęci zysku) zagospodarował jego część automatami hazardowymi z wyświetlaczami CRT typu jednoręki bandyta czy poker, które były... 8-bitowe! Znana czcionka z automatów ARCADE, rozdzielczość rzędu 256 pixeli na ???... wrzutnia monet. Dobry strzał, bo automaty te dozwolone są od lat osiemnastu, a więc i ja mogę je użytkować. Nie namawiam do hazardu, a jedynie chciałem w rzeczywistości zastanej wyłowić elementy wspólne lat osiemdziesiątych, które do dziś funkcjonują. Ciekawe, czy te 8-bitowe maszyny mają tak sprawdzone i dopracowane algorytmy hazardowe, że właściciele nie boją się ich instalować tu i ówdzie.
Dobra, tyle tytułem nieco przydługiego wstępu. Myśl przewodnia zgodna z tytułową „Drogą informatyka” to porównanie lat 80. i współczesnych w kontekście fascynacji informatyką. Pamiętam, że pierwszym moim etapem było giercowanie, na początku na automatach arcade (1983/84 rok), a później już na prawdziwym sprzęcie o nazwie ZX SPECTRUM (co prawda nie moim, bo udostępnionym odpłatnie w miejscu zwanym MikroZet we Wrocławiu). Fascynacja grami trwała około roku, później próbowałem trudnej sztuki programowania w BASICU, no może próby te było mocno wspierane przez modyfikacje listingów zamieszczonych w BAJTKU czy KOMPUTERZE, ale już jakaś tam kreatywność była. Tak mniej więcej po pół roku swoją szybkością zafascynował mnie assembler, choć to już był najwyższy level wtajemniczenia, a początki był ciężkie.
Dzisiaj droga młodego informatyka nie jest już taka liniowa, a fascynaci nowych technologii mają znacznie więcej pokus. Pokusa pierwsza (nieistniejąca w latach 80.) to gra w trybie MULTIPLAYER, który wiadomo daje znacznie większy fun aniżeli gra w pojedynkę, gdzie po jakimś czasie uczymy się algorytmu przeciwnika i gra musi nas znudzić, choć piszący te słowa namiętnie do tej pory gra w BOMB JACKA uważając tę grę niedoścignioną, jeżeli chodzi o grywalność (dla mnie jest to absolutny nr 1). Pokusie pierwszej ulegają miliardy ludzi na całym świecie i nie wychodzą z tego kręgu, bowiem gry mają charakter otwarty, a algorytmy nie istnieją, lecz myślący przeciwnicy po drugiej stronie. Pokusa druga to sieć z jej zawartością - możemy dzisiaj spędzać zupełnie bezowocne godziny krążąc po sieci oglądając memy, facebookowy profil czy subskrybowane kanały na YouTube, których są dziesiątki tysięcy i w zasadzie kilkunastogodzinny dzienny pobyt przed monitorem zakończyć, a kolejny rozpocząć w identyczny sposób.
Reasumując: droga informatyka lat 80. czy początku lat 90. nie miała tylu pokus co dzisiaj, oczywiście nie przeszkadza to w rozwoju swojej pasji i podnoszeniu umiejętności, jednak pokusy opisane wyżej mogą wciągnąć nas na tyle, że nie dojdziemy do etapu programowania, jak to miało miejsce trzydzieści lat temu.
WiLL