Stary Piernik 8 - raport (Z archiwum NSZZ XYZ)
V-12
Ósma edycja Starego Piernika (spotkania miłośników sceny komputerowej Commodore 64) odbyła się w pierwszy weekend października 2013 r. w Toruniu. Dopisała zarówno frekwencja, jak i przyjemna aura. Klimat spotkania na terenie zmodernizowanego Campingu Tramp zagwarantował obowiązek posiadania wąsów - nieco zapomnianego współcześnie atrybutu męskości. Niemalże wszyscy z powierzonego zadania wywiązali się na piątkę z plusem, czego efektem były mniej lub bardziej wybujałe zarosty poszczególnych partyzantów.
Wycieczka do Torunia rozpoczęła się dla mnie w sobotni, ciemny poranek. Ze stacji Szczecin Zdunowo wyruszyłem punktualnie o godzinie 6:01 osobowym składem do Poznania. Tym razem wyjątkowo podróżowałem bez żadnego towarzystwa, albowiem Data z przyczyn osobistych nie mógł zawitać na Pierniku. W Poznaniu po odczekaniu 1,5 godziny, dostałem się do kolejnej jednostki, która wnet wypełniła się po brzegi podróżnymi (w tym m.in. kibicami żużla, jadącymi do Torunia).
Do Campingu przybyłem tuż przed godziną czternastą, po drodze mijając Fenka i Kenji’ego (panowie zmierzali właśnie po zaopatrzenie do pobliskiego sklepu). Wnet moim oczom ukazała się rozbudowana siedziba Trampu z nową restauracją i pięknymi toaletami. ;) Drewniane domki również doczekały się liftingu, wymieniono w nich drzwi, okna, szafy i nałożono na wewnętrznych ścianach świeżą powłokę lakieru. Modernizacji doczekała się także część rekreacyjna miejscówki (boiska do gry w kosza, nogę itd.), a po prawej stronie campingu postawiono nowoczesne, kolorowe domki letniskowe. Na tarasie przed restauracją spotkałem sporą gromadę partyzantów, z którymi oczywiście serdecznie się przywitałem. Wśród ekipy królowała Maja (córka Grabby), która albo bawiła się tabletem, albo budowała potężne konstrukcje (wykorzystując do tego celu puste butelki i inne gadżety dostępne na stole), albo też wreszcie zamęczała Agis, nie dając jej ani na chwilę duchowego spokoju.
Kilka osób spędzało czas na dysputach z urzędującymi tego dnia na terenie Trampu kominiarzami. Po pamiątkowej sesji fotograficznej (skomentowanej jako spotkanie Rodziny Addamsów ;) z jednym z przedstawicieli „brudnego” zawodu, co niektórzy (jak chociażby Provee) dostąpili zaszczytu przymierzenia cylindra, w którym wbrew pozorom nikt nie znalazł żadnego zająca, ani góry złota. ;) Pozostali spożywali obiad, raczyli się złotym trunkiem i odpoczywali po trudach dnia poprzedniego.
Ponieważ ósma odsłona meetingu była edycją z „wąsiem”, osoby pozbawione okolicznościowego zarostu zostały przyjacielsko potraktowane markerem. Zaszczytu uzyskania wyjątkowych wąsów dostąpił Grabba, Nitro i Fenek (przy okazji malowania Nitro żartowaliśmy, że w końcu chłopak świadomie poddaje się operacji z wykorzystaniem mazaka ;). Pozostali z dumą prezentowali mniej, lub bardziej wyraziste wąsy, wyhodowane specjalnie na tę wyjątkową okazję. Kolejną ciekawostką tegorocznej edycji Piernika był całkowity brak jakichkolwiek identyfikatorów, co w poprzednich latach było nieodzownym elementem imprezy.
By nie marnować pozostałej części dnia, z Cancerkiem udaliśmy się do domku, gdzie w ruch wnet poszedł jego C64 oraz stare źródłówki. Po kilkunastu minutach odwiedził nas Bimber pytając, czy mam jakieś prace na kompoty. Przekazałem mu dyskietkę z dwoma plikami, ale po chwili okazało się, że wśród organizatorskiego sprzętu zabrakło zasilacza do stacji 1541 II. Sytuację uratował Cancerek, użyczając (dwukrotnie!) swojej kostki zasilającej.
Na zewnątrz partyzanci czynili odrobinę hałasu, nie dając spokoju odpoczywającemu w jednym z domków zmęczonego Proveemu (przyczyną nagłej interwencji była potrzeba uzyskania dostępu do plecaka jednego z partyzantów). Konfliktową sytuację podsyciło zablokowanie drzwi wyjściowych (w rewanżu za brak reakcji zamkniętego na próby jego obudzenia), przez co nieszczęśnik musiał ewakuować się przez okno w chwili, gdy zapragnął skorzystać z toalety. Obyło się bez ofiar, ale widok wściekłego Provocatora z wyrazem mordu na twarzy mógł kilka osób wystraszyć na dobre. Przy innym domku Sebaloz zgubił klucze i aby je wydostać z drewnianego podestu, posłużył się siekierą. Przy podważaniu jednej z desek (przy czynnym współudziale Bimbra, Nitro i Mr. Wegiego) nieoczekiwanie naruszeniu uległa część nowej futryny. Więcej poważniejszych szkód tego dnia na Campingu na szczęście nie odnotowano.
Pierwszy raz w historii Starego Piernika kompoty miały odbyć się w świetlicy. Niewielkie pomieszczenie (dobrze trzymające ciepło) było chętnie oblegane przez scenowców. Aby zapewnić jak największą liczbę miejsc siedzących, z Bimbrem przetransportowaliśmy do środka jedną z ławek. Rolę nagłośnienia pełnił zwykły zestaw hi-fi (można by rzec – kompaktowy) z dwoma kolumienkami rozstawionymi na krzesłach. Nieskazitelna biel ścian pomieszczenia stanowiła idealną płaszczyznę do wykorzystania w celach projekcyjnych. W świetlicy zmieściło się niespełna 30 osób, ale dla kilku z nich zabrakło miejsc siedzących.
Kompoty odbywały się w niemalże rodzinnej atmosferze. Przed big screenem usadowiła się Maja, nie do końca rozumiejąc idei prezentowanych prac konkursowych. Na pierwszy ogień poszły zaki w liczbie zaledwie trzech sztuk. Ich autorami byli Surgeon, Wacek i Randall. Następnie widzom zaprezentowano cztery grafiki (nie obyło się bez konwertów) oraz trzy prace w kategorii Wild (plus dodatkowo jedną poza konkursem – kibolski filmik). Szalone produkcje wywołały zasłużoną salwę śmiechu. Ba, kanonadę! Głównie za sprawą teledysku o tytule „Chłopaki”, jaki zaserwował Kenji do piosenki "Tańczę" z repertuaru zespołu Kukiz i Piersi. Niepublikowane zdjęcia śpiących partyzantów zaprezentowała Cobra (wspierana przez Agis) w demku „Zanim zacznie się dzień”, a tematycznego wilda „Wąąs up” o wąsach Ramosa stworzył Sebaloz.
Ważnym punktem ósmej edycji Piernika była pierwsza, oficjalna prezentacja prototypowej wersji sprzętowego emulatora stacji dysków do Commodore 64 o nazwie UK1541. Partyzanci mogli na własne oczy zobaczyć, jak dzieło Kisiela wygląda i sprawuje się w praktyce. Kilkunastominutowy wykład był kilkukrotnie (niestety) zagłuszany przez pewną grupkę scenerów mających prawdopodobnie problemy z autodyscypliną. Po prezentacji zainteresowane osoby mogły zadawać pytania i jednocześnie proponować udogodnienia projektu (np. w kwestii kąta nachylenia wyświetlacza). Ci mniej zainteresowani woleli nucić swoją najnowszą przyśpiewkę o następującej warstwie lirycznej: „Choćbyś się spryskał dobrym perfumem, jesteś z Elysium, jesteś z Elysium”.
Demo compo zamykało część artystyczną meetingu. Trzy poważniejsze produkcje przeplatano fejkami, nawiązującymi do m.in. jakości postów produkowanych przez Sebaloza na forum poświęconym scenie C64. Spore wrażenie wywołała produkcja Fogyish. Przy jej prezentacji padła propozycja, aby nie upubliczniać w Internecie ksywek jej autorów przez kolejnych kilka(naście) dni. Równie ciekawie wypadła praca grupy Sabat, a dodatkowe urozmaicenie kompotów i odpowiednią porcję humoru dorzuciło demko „Kazachski piesek” Proveego.
Ogłoszenie wyników nastąpiło tradycyjnie w pobliżu ogniska. Ciekawostką było przybycie na ten czas Luke’a wraz z osobą towarzyszącą i sympatycznym czworonogiem. Organizatorzy zagwarantowali dobrą zabawę przy wręczaniu nagród, które były zaskakujące i zarazem niekonwencjonalne. Za 3. miejsce w kompotach muzycznych Randall miał dostać płytę Amy Winehouse, za 2. miejsce na Surgeona czekał pakiet szlagierów „Fly Me To The Moon”, a zwycięski zak Wacka został nagrodzony… albumem Krzysztofa Krawczyka. ;) JSL za najlepszą grafikę zgarnął oryginalny otwieracz z siódmej edycji Starego Piernika, podobnie jak i Sebaloz za 2. miejsce w wild compo. Triumfatorki w kategorii wild (duet Cobra i Agis) zgarnęły po koszulce, których warunkiem przyjęcia było założenie na oczach pozostałych partyzantów. Z kolei Kenji za swój szalony teledysk został obdarowany butelką cennego trunku.
Nagrodę specjalną z rąk organizatorów pod postacią „super-hiper-ekstra” śrubokrętu odebrał Kisiel za dokonanie prezentacji swojego najnowszego wynalazku. W kategorii demo compo za trzecie miejsce Provee otrzymał monitor LCD do kodowania kolejnych produkcji, Roody za drugą lokatę zgarnął oryginalną grę (symulator), a za pierwsze miejsce przyznano prawdziwego C64.
Miłym akcentem było wręczenie Wackowi nagrody za zwycięstwo w Font Creation Competition, przeprowadzonym na CSDb w minione wakacje. Ceremonię wykonał Cresh we własnej osobie. Na koniec każdy z uczestników meetingu otrzymał na pamiątkę zestaw składający się z okolicznościowego otwieracza i/lub jednorazowej maszynki do golenia.
Do późnych godzin nocnych trwały dysputy i konsumpcja kiełbasy smażonej na ogniu (wzbogacona artystycznym tańcem w wykonaniu Prezesa, jak i pokazem jego siły w taranowaniu jednego z domków). Ekipa partyzantów podzieliła się na dwa obozy: jeden okupował okolice ogniska, pozostali spędzali czas w świetlicy, oglądając różne demka. W końcu jednak zmęczenie dało znać o sobie i na terenie Trampu zapadła cisza.
Rano w okolicach toalety znalazłem okulary, jak się potem okazało, Sebaloza. Dzięki niebywałemu zbiegowi okoliczności, udało się większości osób przybyłych na party place spotkać w jednym miejscu tuż przed wyjazdem ekipy organizacyjnej, co zostało uwiecznione na wspólnej fotografii wykonanej przeze mnie i Randy’ego. 17 osób dumnie zaprezentowało swoje wąsy (z wyjątkiem Cresha, który to zdążył się do tego czasu ogolić).
Nadszedł czas pożegnań, ostatnich rozmów. Obyło się tym razem bez spektakularnych wyczynów, skoków przez płot itp. i wszyscy wrócili cali i zdrowi do swoich domów.
Ósma edycja Starego Piernika była niezwykle udana. Cieszy fakt, że na meeting przyjeżdża coraz więcej osób, w tym kolejni „debiutanci” (Randy, Renegade). Do zobaczenia zatem na kolejnym meetingu, zapewne w 2014 roku. :)
V-12/Tropyx
Szczecin, 17.11.2013 r.
Zajrzyj na stronę River's Edge, gdzie znajduje się pełna galeria zdjęć oraz filmiki (m.in. z prezentacji UK1541 Kisiela.