Amiga - komputer stracony?

Radzik

Ile to już było publicystyki na powyższy temat? Bez wątpienia wiele. Nadzieje tuż po upadku firmy Commodore, a także po licznych (nieudanych) próbach reaktywacji komputera Amiga były ogromne i rozbudzone. Rok temu obchodziliśmy trzydziestolecie przyjaciółki. Amiga mimo wszystkich przeciwności istnieje dalej.

Oczywiście obecna forma życia Amigi, a może bardziej AmigaOS (aktualna wersja tego systemu to 4.1 Final Edition) jest niebywałym fenomenem i kuriozum jednocześnie. Po tylu upadkach oraz przeróżnych ideach ratowania marki, Amigowcy „dodryfowali” do kawałków lądu, które stanowiły nadzieję na ratunek. Niestety, ziemia obiecana okazała się nie być tym, co większość sobie by życzyła. Co więcej, śmiem wątpić, aby twórcy Amigi, łącznie z jej ojcem - Jay Minerem, chcieli widzieć to, co jest obecnie wytworem środowiska, garstki niereformowalnych programistów i nieudolnych właścicieli marki.

Załóżmy, że chcecie sobie „poamigować”. Czeka was niebywały wybór! Otóż wspomniany na samym początku AmigaOS 4.1 jest oficjalną kontynuacją lub spadkobiercą marki. Jest tak oficjalny, że właściciel praw Amiga Inc. generalnie ma to gdzieś. Jest tak oficjalny, że musicie kupić komputer za grube tysiące złotych. Byłoby to do przełknięcia, gdyby coś na nim można było zrobić. To sprzęt, potocznie zwany Amigą Nowej Generacji (Amiga NG)... Cóż, gdyby chociaż móc na takiej platformie być w stanie użytkować współczesny Internet... Niestety, nowa generacja według jej twórców to jednak coś innego, wyższego zapewne. Potrzeby tak przyziemne, jak obsługa sieci, nie muszą być spełnione.

Skoro więc nie AmigaOS, to może warto zainteresować się alternatywą? Owego czasu zdesperowani fani i użytkownicy Amigi, co jest praktycznie jednoznaczne fanami jej filozofii, stworzyli alternatywę. Narodził się świetny MorphOS. Na początku tysiąclecia był to całkiem niezły pomysł. Z czasem okazało się, iż środowisko zostało uwikłane w bratobójczą walkę. Ta wojna domowa, tłumaczona przez wielu pozytywną konkurencją, doprowadziła do wyrżnięcia resztki użytkowników i programistów. Została grupa zadufanych w sobie developerów, którzy za nic mają swoich użytkowników. Cyfrowa krew na amigowych forach lała się strumieniami, a poszczególne brygady dożynały się nawzajem. Trzeba przyznać, że obu obozom bardzo ładnie to wyszło. MorphOS, który jest bez wątpienia dużo tańszą alternatywą do AmigaOS, skończył tak, jak jego protoplasta. O ile można sobie kupić używanego laptopa Apple i na nim postawić lekki system, to trafimy momentalnie w ten sam punkt co użytkownicy oficjalnej kontynuacji. Brak współczesnego oprogramowania, brak ochrony pamięci, obsługi wielu rdzeni, typowa nowa generacja w wersji amigowej.

Na szczęście, choć nie do wiary, jest na to alternatywa. Grupa zapaleńców, znaczy kolejna, tym razem już trzecia grupa zapaleńców, stworzyła swoją wizję amigowego systemu na popularnego Intela. Tak im to dobrze poszło, iż AROS-a nie da się używać na niczym innym jak na wirtualnej maszynie. Tanie pecety, które miał on tak wspaniałe obsługiwać, są już tak stare, że po prostu same się zutylizowały. Choć trzeba przyznać, że obecnie chłopaki ogarnęli przeglądarkę internetową, a moc Intela dodaje jej skrzydeł. Super, jednak jest to jedyny program na ten system. Wszystko, jeśli działa, jest skrajnie niedopracowane, a jedyną zaletę ma taką, iż jest za darmo.

Jeśli powyższy tekst drogi czytelniku odrzucił Cię od środowiska amigowego, mam dla Ciebie jeszcze jedną alternatywę. Niewiarygodnie, nieprawdaż? Na ile części można podzielić taki skrawek? W sumie można na co najmniej cztery, choć zapewne to nie ostatnie słowo Amigowców. Ten ostatni kawałek, to nurt użytkowania Amigi klasycznej, czyli tej od Commodore. Jest on najliczniejszy, bo dla większości Amigowców prawdziwa Amiga to pięćsetka ze stacją dyskietek i gierkami z czasów jej świetności. Oczywiście koniecznie podłączona pod jakiś stary telewizor, by maksymalizować doznania. Ta grupa nienawidzi szczerze powyższych trzech grup. Mimo (kiedyś) wielkiego wysiłku twórców nowej generacji, ich rozwiązania nie mają "amigowych" chipsetów, więc nie są Amigą. Poza tym w XXI wieku nie odpalają giereczek ze stacji dyskietek.

Można powiedzieć, że Amiga, mimo całych przeciwności losu, miała jako jedyna platforma z dawnych lat szansę na przetrwanie w nowoczesnej formie. Jednak środowisko mając (owego czasu) alternatywę w postaci Amigi Nowej Generacji nie chciało z tej opcji skorzystać. Czy można wyobrazić sobie większe kuriozum? Chyba nie. Czy można być bardziej ograniczonym? Chyba nie... Obecny stan rozkładu Amigi NG niestety przestał mnie kompletnie dziwić. Reszta programistów już tak się nie dorzyna nawzajem, wojenek już praktycznie nie ma. Prawdopodobnie wynika to z tego, iż pokolenie tatusiów ma inne rzeczy na głowie niż pisanie "brednioseriali" na forach czy próbę napisania czegoś sensowego dla garstki z garstek. Obecnie obserwujemy gwałtowny zwrot środowiska w stronę Amigi klasycznej. Oczywiście trzeba uważać, co się mówi. Za taki zwrot od prawdziwego Amigowca można dostać mocno po głowie. Mimo wszystko Amigi 500 rozchodzą się jak świeże bułeczki, a ten, kto ma trochę więcej (trochę dużo więcej) kasy, może spełnić marzenia kupując sobie wypasioną Amigę 4000 w cenie nowej (konstrukcyjnie) AmigaOne (czyli wspomnianej nowej generacji). Generalnie nie ma nic w tym złego. Stary dobry soft i tak jest lepszy, bardziej użyteczny niż produkty dla AmigaOS, MorphOS czy AROS razem wzięte. Internetu natomiast nie obsłużymy na wszystkich czterech opcjach, jednak na prawdziwej Amidze (jak to wielu twierdzi) odpalimy tego Super Froga z dyskietki.

Czy więc po 30 latach Amiga zatoczyła pełne koło? Jej rozwój wrócił do punktu startowego? W pewnym sensie tak. Dzięki ostatnim hitom w stylu turbo z FPGA, klasyk może złapać drugi oddech. Pytanie tylko, czy ta liczna grupa fascynatów tej jedynie słusznej Amigi będzie umiała to wykorzystać? Z drugiej jednak strony obecny rozwój nowej generacji, jeśli ma dalej tak wyglądać, to faktycznie lepiej będzie, żeby już nie wyglądał w ogóle. Po co się oszukiwać? Dajcie Amidze godnie spocząć i przetrwać jako jedna z najlepszych maszyn wszechczasów. Niech nie będzie posągiem nieudolności inżynierskiej zarówno w zakresie oprogramowania, jak i budowy sprzętu.

Radzik