Karmelia #4 – reakcja

V-12

Do niedawna Hot Style był jedynym polskim magazynem dyskowym, ukazującym się regularnie na scenie komputerowej w drugim dziesięcioleciu XXI wieku i zarazem pierwszym, którego wydanie opóźniło się o kilkanaście lat. 24 marca 2016 r. światło dzienne ujrzał czwarty numer amigowego magazynu Karmelia. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż ów issue czekał na złożenie ponad dwie dekady.

Jest rok 1993. Magazyny dyskowe trzymają się dzielnie i nadal stanowią podstawowe źródło informacji na temat sceny komputerowej. Commodorowcy w Polsce zaczytują się w kolejnych wydaniach Alwaysu, bądź sięgają po debiutującą Astorię lub Mouse Magazine. Amigowcy z kolei wertują dyskietki z kolejnymi numerami Prawdy, Propagandy, Silesii, Zig Zaga, Thinga i Karmelii. Ostatni z wymienionych tytułów w rok po inauguracji kończy swój żywot, mając na swoim koncie zaledwie trzy wydania.

Jest rok 2016. Makar wygrzebuje z personalnego archiwum niemalże kompletne źródła starego magazynu i spory zasób niepublikowanych artykułów z przełomu lat 1993/94. Powstaje pomysł na swoistą reaktywację i skonstruowanie zarazem tzw. kapsuły czasu. Karmelia #4 powstaje m.in. dzięki motywacji Sachego i kilku innych osób, które zdecydowały się napisać teksty o dziejach współczesnych. Za oprawę muzyczną odpowiadali: Dorado, mCCnex i Liv, a grafikę stworzył Aszu. Teksty w poprzednim wieku napisali: Ahasferus, Bodzio, Mac Ralph i Makar, a współczesne artykuły skrobnęli: Ahasferus, Aszu, Juen, MarX, Sachy, Slayer i Makar.

Karmelia #4 - screenshoot (źródło: fatmagnus.ppa.pl).

Pierwsze rozczarowanie, jakie mnie spotkało, to brak kompatybilności Karmelii #4 z Amigą 1200. Początkowo wydawało mi się, że nagrana przed chwilą dyskietka 3’5 cala jest po prostu uszkodzona, ale moje wątpliwości rozwiało rychłe uruchomienie „pięćsetki”. Oczywiście nie mam za złe Makarowi, że jego dzieło nie działa na wszystkich Amigach, ale jednocześnie jestem zaskoczony, że w tym zakresie trzeba się trochę pomęczyć, by takową kompatybilność zachować (podobno na gołej A1200 działa bez zarzutu). Drugie rozczarowanie to szata graficzna magazynu. Jak na możliwości Amigi, piksele Aszu nie są miażdżące. Nie przyjmuję do wiadomości argumentacji o potrzebie jak najszybszego wydania magazynu. Skoro czekał on na publikację 23 lata, to można było uzbroić się w cierpliwość i dopieścić chociażby stronę wizualną periodyku. Ale z drugiej strony rozumiem podejście Makara. Chciał on po prostu w możliwie krótkim czasie zamknąć pewien rozdział swojej scenowej kariery, by nie ciągnąć za sobą pewnych niedomówień.

Oprawa muzyczna jest typowo „amigowa”. Dwa przyjemne w odbiorze moduły (szczególnie mCCnexa) sprawiają, że lektura magazynu jest łatwa i przyjemna. Trzeci w kolejności kawałek jest zbyt dynamiczny i szybki. Szkoda, że w magazynie nie zaimplementowano trybu auto, gdzie kolejny moduł byłby odtwarzany po zakończeniu poprzedniego. Ale w końcu mamy do czynienia ze starym kodem, w którym nie było czasu na nowoczesne fajerwerki.

Dzięki czytelnej czcionce i odpowiedniej kolorystyce teksty czyta się bez problemów nawet na czternastocalowym telewizorze. Podoba mi się oprócz tego pomysł z przewijaniem treści w lewo i prawo oraz zastosowany w większości tekstów układ dwóch kolumn, przypominający swoim wyglądem prawdziwe czasopismo. Obsługi magazynu można nauczyć się błyskawicznie, a dodatkową ciekawostką jest możliwość wczytania wybranego artykułu po wklepaniu jego numeru i zatwierdzeniu przyciskiem Enter (korzystne dla kogoś, kto akurat nie ma podłączonej myszki do komputera).

Niewskazany pośpiech w wydaniu czwartego numeru Karmelii przełożył się na brak wnikliwej korekty, szczególnie w obszarze tekstów napisanych na przełomie 1993 i 1994 roku. Rażące błędy ortograficzne są dla mnie o wiele gorsze, aniżeli mało interesująca treść danego artykułu (np. o Deus Ex Machinie). Zresztą problem ten dotyczył wielu magazynów, nie tylko tych wydawanych na dyskietkach.

Gdy składaliśmy pierwszy numer Hot Style, staliśmy z Hankiem przed podobnym dylematem – co zrobić z artykułami, które powstały w latach 2000-2002 i przez to w większości są po prostu przeterminowane? Decyzja nie była łatwa. Pierwotny zamysł polegał na umieszczeniu wszystkich w specjalnym dziale np. o tytule „Starocie”. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na wnikliwą selekcję. Wybrane teksty pojawiły się w dwóch pierwszych numerach Hot Style i są oznaczone specjalną informacją o dacie powstania. W Karmelii Makar postawił na wyraźny podział magazynu na dwie części: 1994 i 2016. Słuszny był to zabieg z punktu widzenia liczby artykułów, które przetrwały próbę czasu (niespełna 30). Kapsuła czasu zadziałała wyśmienicie, bo pokazuje kontrast między starymi a nowymi tekstami.

Treść poszczególnych publikacji jest różnorodna. To istotne z punktu widzenia odbiorcy. Tworzenie magazynu z artykułami z jednej dziedziny zbyt mocno zawęża grono czytelników. W przypadku Karmelii dodatkowym ograniczeniem jest dostępność treści tylko dla posiadaczy Amigi 500 bądź osób umiejących obsługiwać emulator. Ale może to i dobrze, w końcu tego rodzaju produkcję scenową można obejrzeć/przeczytać z klimatem. Spośród starych tekstów na uwagę zasłużyły te, które traktują o problematyce organizacji i przebiegu ówczesnych party komputerowych. Już wtedy podkreślano kwestię nadmiernego spożycia alkoholu przez partyzantów, bądź niejednolitego podejścia względem preselekcji modułów dostarczanych na kompoty. Tekst Makara o ginącej sztuce magazynów był, jak się okazuje, proroczy. W końcu magazyny dyskowe na Amidze umarły śmiercią naturalną w Polsce około 14 lat temu (zaledwie rok szybciej, aniżeli miało to miejsce na rodzimej scenie Commodore 64). Niektóre z artykułów są krótkie, mało treściwe i nie zawsze do końca wiadomo, co autor miał na myśli (vide tekst o depresji). Ale jednym słowem jest w czym wybierać.

W dziale „Karmelia 2016” znalazł się spory zasób nowych tekstów, w tym raporty Slayera z Riverwasha 2014 (napisany dla 14. numeru magazynu PPA) i Juena z trzeciej edycji Amigowiska. Na uwagę zasługują: tekst MarXa na temat trzydziestej rocznicy wydania albumu „Black Celebration” grupy Depeche Mode, nieco swobodny artykuł o Nowej Zelandii Ahasferusa i próba odpowiedzi Sachego na pytanie, czy warto wydawać współcześnie discmaga. Jest to w zasadzie zwrócenie uwagi na fakt, że w środowisku Amigowców (i nie tylko) wciąż istnieje wiele osób, które potrafią demotywować, zniechęcać czy po prostu zniesmaczać czyjeś cenne i twórcze inicjatywy. Sam fakt, że w chwili pisania tej recenzji czwarty numer Karmelii odnotował tylko 145 pobrań, uważam za lekko zaskakujący. Do tej pory wydawało mi się, że aktywnych użytkowników Amigi jest w Polsce więcej, niż jak to ma miejsce na platformie C64. W tej dziedzinie uważam, że należy robić swoje, dopóki są chęci i osoby, z którymi można współpracować. Kto wie, może za kilkaset lat archeolodzy będą wykopywać z ziemi dyskietki z naszymi magazynami i zastanawiać się, jak z nich odczytać dane? ;)

Ciekawie prezentują się również szacunki Makara w kwestii możliwości zakodowania Wolfensteina na „małej” Amidze. W tematach zastępczych najmniej zrozumiałym tekstem jest dla mnie twór pt. „Przyjaciele”. Za to spodobała mi się sentencja z artykułu „Home recording” brzmiąca następująco: „I would love to change the world, but they won’t give me the source code”. :) Szkoda tylko, że jest ona dosyć stara, ale z koderskiego punktu widzenia nadal aktualna.

Ogólnie Karmelię #4 oceniam pozytywnie mimo pewnych niedociągnięć, o których wspomniałem powyżej. Cieszy mnie fakt, że inicjatywa, jaką była reaktywacja zapomnianego projektu, nie przerosła jego autora i z pomocą kilku osób udało się w wyjątkowy sposób zapisać na kartach historii polskiego piśmiennictwa wydawanego na dyskietkach. Trzymam kciuki za motywację do wydania numeru piątego!

V-12/Tropyx (10.04.2016 r.)