Koszalin Amiga Day – relacja KaiNa

KaiN

W poszukiwaniu pola walki

Koszalin Amiga Day

Piątek, 5 czerwca 2015 r. Około godziny jedenastej oddział był w pełni gotowy do walki. W składzie czteroosobowym (V-12, Rav.En, Maja, KaiN) atakujemy Halę Kupiecką w Koszalinie. Szturmujemy przez bramę główną, zajmując strategicznie połową oddziału ubikacje. Po przegrupowaniu wpadamy w konsternację – gdzie są nasi? Okazało się, że event jeszcze nie zdążył się rozgrzać oraz oznaczyć swojego terenu. Godzinę później cały rejon był już zastrzałkowany drogowskazami.

Skład osobowy i maszynowy

Retrokomputery opanowane przez najmłodszych

Na miejscu spotkaliśmy dwóch głównych mącicieli – Toma Raina oraz Axi0mata. Na potrzeby imprezy zawłaszczyli najszerszy korytarz między pawilonami handlowymi, po bokach rozstawiając ławki na sprzęt. Okazów nie brakowało – oprócz pełnego repertuaru Amig zauważyłem także C64, a nawet martwego Sexy PET-a, którego Tom nabył w lutym tego roku. Na samym początku ekspozycji stała A500 podłączona do sporego CRT-ka, wyświetlająca demka przykuwające uwagę przechadzających. Był też kącik z prasą – zarówno z epoki, jak i również najświeższe publikacje autorstwa Adama Zalepy. Nie czekając zbyt długo rozstawiliśmy się ze swoim sprzętem: Rav.En ze swoją A500, obok ja z A600, zaś V-12 obok mnie z niesamowitym C128. Narobiliśmy przy tym trochę trzody jak na retro event – nasze Amigi pracowały na LCD-kach. No i się zaczęło...

Rozgrzewka

Nasze stanowisko: 2 Amigi i C128. W tle V-12 rzeźbi w Assemblerze

Początek imprezy był dość wolny – ludzie pojawiali się i znikali, niektórzy zostali na dłużej. Były osoby, które widziały klasyczny sprzęt pierwszy raz na oczy. Byli też weterani, którzy poczuli prawdziwą nostalgię do starych maszyn. Padały pytania m.in. o liczebność Amigowców i nowe rozwiązania techniczne. Rav.En mordował swoją pińćsetę demem „Planet Rocklobster” i przyglądał się GEOS-owi prezentowanemu przez V-12 na jego C128. Później mieliśmy okazję pooglądać dema Tropyxu z komentarzem o powstaniu różnych efektów, czy nawet całych produkcji. Później w roli fotografa pojawił się Macsurf (znany mi z zeszłorocznego Koszalin Retro Games Show) – wymieniliśmy parę zdań i pośmialiśmy się z mojego braku czasu na pisanie amigowych gier.

Ręka, noga, mózg na ścianie – turnieje!

Turniej w Mortal Kombat

Nadszedł moment, który zawsze musi nastać na każdej amigowej imprezie – w ruch poszedł Mortal Kombat 2, później towarzyszyła mu także część pierwsza. Skończyć się to mogło tylko w jeden sposób – turniejem. Śmiałków było dwunastu – część wybrana z wyboru, część z łapanki – nikt nie pytał nikogo o zdanie. Moja klęska przyszła już z pierwszym pojedynkiem – przeciwko Axi0matowi. Co prawda w początkowej fazie walki bloki i ciosy wchodziły mi jak nigdy i wręcz rozgramiałem swojego oponenta, ale w kolejnych rundach role się odwróciły. Więcej szczęścia miała moja dziewczyna – pokonała w swoim meczu prawdziwego samca alfa, który nie mógł przeżyć porażki w walce z kobietą. Jego gadka przed rozgrywką i towarzysząca jej przegrana była pięknym doświadczeniem. W ostatniej fazie ostało się trzech śmiałków: Tom Rain, V-12 oraz Axi0mat. Finał rozegrano w formie „każdy z każdym” – bezdyskusyjnie pierwsze miejsce zajął Axi0mat dzięki największej liczbie zwycięstw.

Później przyszedł czas na drugi turniej, który powstał jeszcze bardziej spontanicznie niż poprzedni. Od niechcenia odpaliłem na swojej A600 grę Flappy Bird. Ku mojemu zdziwieniu ludzie nagle się zlecieli i nie wiedzieć kiedy rywalizacja trwała w najlepsze. Każdy miał do dyspozycji trzy próby – brana pod uwagę była najlepsza z nich. Ostatecznie turniej wygrałem, na drugim miejscu byli Axi0mat i Michał, a na trzecim lokalny śmiałek o pseudonimie Wojt.

Epilog

Tom Rain nabija punkty w grze Flappy Bird

Niestety ze względów nas przerastających mogliśmy jedynie wziąć udział w pierwszym dniu imprezy. Wieczorem w przyjaznej atmosferze została strzelona zbiorowa fota, na której jakimś cudem mnie nie było. Po drobnym tetrisie w bagażniku Rav.Ena, spakowaliśmy manatki i wróciliśmy do Szczecina. Impreza w centrum handlowym to ciekawa sprawa – z jednej strony było blisko punktów gastronomicznych i nowe znajomości, z drugiej – dużo zamieszania i pilnowania. Frekwencja nie porażała, ale ostatecznie imprezę oceniam na plus – bardzo fajna inicjatywa popularyzująca retro.

KaiN