Decrunch 2015

SuperNoise

Miałem mieszane uczucia, decydując się na wyjazd do Wrocławia. Impreza jednodniowa, w dodatku powiązna z graniem... Trochę takie podejście półprofesjonalne - powiedziałby rasowy scenowiec. To było moje zdanie (bardzo osobiste), ekipa jednak miała inne tym bardziej, że w organizacji znalazł się GumBoy.

Zarezerwowaliśmy sobie lokum we Wrocławiu już w piątek, jednak tego dnia nie dojechałem. Korpo mnie wessało i nie chciało puścić. Ominęło mnie zatem pre-party na którym pojawili się m.in. Raf, Kisiel, GumBoy, Fei, AceMan, Argasek, Gorzyga i Borys. We Wrocławiu pojawiłem się w sobotę rano i od razu znalazło się kilka osób z którymi można było się... dobrze bawić. Zabawne jest to, że ogrodzenie, przez które wchodziło się na dziedziniec party place, jest zbudowane z żelbetonowych paneli bardzo często stosowanych przy budowie śmietników. W dodatku miałem to szczęście, że dochodząc to tegoż wygrodzenia, ze środka wyszedł gość z dużymi workami na śmieci. Ostatecznie pomyślałem - party odbywało się już w zdecydowanie gorszych miejscach i wszedłem na dziedziniec.

Pierwszą osobą, która mnie przywitała, był Borys. Dostałem wydrukowanego w 3D smoka, moim zadaniem było nosić go dumnie przez cały czas imprezy, dopóki mnie alkohol nie zmorzył. Po wiejściu do środka budynku i opłaceniu symbolicznej wejściówki 35 PLN, zidentyfikowałem kilka znajomych twarzy. Pierwszymi, których zobaczyłem, był Raf i Kisiel. Drugi z wymienionych akurat stawiał piwo, więc się załapałem. Skanując wzrokiem party place można było zidentyfikować dwie grupy ludzi. Jedna, siedząca przy komputerach, z reguły przy Amigach, chociaż pojawił się także Komodorek (cały rozebrany, ale działający). Druga grupa to ludzie, którzy woleli się integrować, wspomagając się przy tym mniej lub bardziej tradycyjnymi dopalaczami.

Po wyjściu na zewnątrz miałem przyjemność porozmawiania z Nitro. Znalazł się także Sebaloz oraz CJ Warlock. Z Warlockiem ucięliśmy sobie całkiem sporą pogawędkę na temat akustyki oraz nagłaśniania pomieszczeń. W kuluarach parę osób pytało także o kondycję następnej Silesi. Tutaj niestety zdania nie zamieniliśmy z Rafem.

Następnie wycieczka do food trucka, gdzie sprzedawano w smaku bardzo dobry i podobno naturalny fast food. Po południu zaczęły się konkursy. Party z definicji Amigowe, tak więc konkursy także związane z Amigą. Niespodzianką więc był Komodorek przewijający się stale, czy to w rozmowach, czy przez dema komodorowskie pokazywane na big screenie. Można było odnieść wrażenie, że stara poczciwa Komoda zaczyna na Amigowcach robić coraz to większe wrażenie, zaczynają oni częściej spoglądać w tym kierunku. Powoli odchodzi do lamusa wizerunek Amigowca patrzącego z góry na użytkowników C64. Wracając do konkursów, odbywały się one powoli, przy heroicznym wysiłku organizatorów. Były opóźnienia, czasami nawet duże, awarie i inne. Nie było to jednak wielkim problemem dla ogółu. Ludzie dobrze się bawili, organizatorzy w tym czasie, przypoceni, uczyli się krok po kroku jak wygląda demo party od kuchni. Chwała im za to, bo widać było, że chcą jak najlepiej wypaść i ta chęć była widoczna aż do końca imprezy. Oczywiście przy pierwszej edycji i bez wcześniejszego doświadczenia w organizacji było ciężko i prawie niemożliwe nie popełnić jakiegoś błędu.

Po części konkursowej impreza w zasadzie dobiegła końca, a ludzie zwyczajnie poszli spać. Ja z ekipą (Fei, AceMan, Argasek, Borys, Gorzyga, Raf, Kisiel) wróciłem na nocleg, by pojawić się na party place w niedzielę rano. Nastąpiło wówczas ogłoszenie wyników konkursów oraz wręczenie nagród.

Podsumowując: party zakończyło się dużym sukcesem – zawitało ok. 150 osób (to znacznie więcej, niż organizatorzy planowali). Ludzie bawili się bardzo dobrze, były do tego wyśmienite warunki oraz pogoda, która dopisała. Potknięcia przy organizacji kompotów nie zniechęciły przyjezdnych, zostały zaliczone jako nauczka na poczet kolejnej edycji, która to została już zapowiedziana. Komodorowcy także przyjechali, w zasadzie można mówić o stałej ekipie C64 odwiedzającej multiplatformowe party. Mam nadzieję, że w miarę upływu czasu ekipa ta będzie się jednak powiększać, ponieważ brak jest tak naprawdę alternatywy do wspólnego spotkania się (oprócz Piernika oczywiście). Wspominałem wcześniej o dużej frekfencji ludzi z demosceny, pomimo że najwięcej obecnie ludzi z klimatów Amiga & PC zawsze ściąga Riverwash. Widać jednak, że w Polsce jest miejsce dla kolejnej imprezy tego typu. To jest bardzo istotna informacja, ponieważ wskazuje na potencjał, który nie jest do końca wykorzystany - taka analogia do fenomenu Silly Venture oraz informacja, że można coś takiego powtórzyć na Amidze, PC, czy nawet (zdawałoby się bardzo upadłym w Polsce) Komodorku.

I z tym pozytywnym wnioskiem zakończyłem udział w imprezie pt. Decrunch. Jeszcze mini wypad na miasto z Rafem i Kisielem oraz konsumpcja pizzy w średnio-średnim lokalu Pizza-Hut i tyle. Party było udane, organizatorzy byli w dechę, ludzie jak zwykle dopisali! Oby jak najwięcej imprez w takim stylu!

SuperNoise/Exon/Old Bulls