Nieznany sąsiad, część 2

SUDi

Niniejszy odcinek cyklu o Słowacji był redagowany w przeddzień świąt Bożego Narodzenia, czyli w okresie nieodłącznie powiązanym z tradycjami oraz głoszeniem ducha porozumienia i pokoju między wszystkimi istotami ludzkimi na naszym globie. Podążając utartym zwyczajem obowiązującym podczas świątecznych dni w większości mediów, także i ten artykuł miałby pochylić się nad tym, co przede wszystkim łączy nas - Polaków ze Słowakami. Oczywiście temat związany z Bożym Narodzeniem, sposobem obchodzenia świąt w danym kraju oraz spożywanymi w tym czasie potrawami stanowił zawsze dobry i obszerny materiał do przelania kilku słów na papier czy klawiaturę, ale z uwagi na charakter ogólny cyklu postanowiłem zerwać ze schematem okołoświątecznym i kontynuować pisanie artykułów, które w całości będą poświęcone uwypuklaniu różnic między oboma krajami, zarówno dotyczących systemu społecznego, jak i tych na poziomie obowiązującego ustroju administracyjno-politycznego. Sprawy poruszane w tym odcinku dotyczą wybitnie nieświątecznego tematu, choć zapewniam, że są równie interesujące. Zapraszam do przeczytania...

A będą to sprawy związane z PRACĄ! W końcu spędzamy w niej spory kawał naszego życia i na pewno każdy chciałby ją sobie jakoś uprzyjemnić. A więc co takiego wyróżnia przebieg pracy Józka Marchewki (słowacki metonim przeciętnego obywatela – oryg. Jożko Mrkvicka) na tle pracy zwyczajnego Janka Kowalskiego? A to, że w swojej codziennej służbowej rutynie otrzymuje gorący obiad podczas głównej przerwy! Często w restauracji i na dodatek praktycznie na koszt pracodawcy! To nie jest żart, to dzieje się naprawdę za naszą południową granicą! Otóż Słowacja należy do grupy kilku państw na świecie, gdzie obowiązują najkorzystniejsze przepisy pracownicze, dla samych zatrudnionych oczywiście. I tak na przykład słowacki Kodeks Pracy nakazuje właśnie każdemu pracodawcy zapewnić swoim wszystkim pracownikom - pracującym dłużej niż na pół etatu - gorącą strawę podczas godzin pracy. Dzięki takim regulacjom, istniejącym na terenie byłej Czechosłowacji jeszcze od czasów socjalizmu, wytworzył się swoisty zwyczaj godnego i pożytecznego spędzania przerwy w robocie. Tradycyjnym momentem na porę obiadową w pracy na Słowacji jest południe i ustawowo trwa pół godziny, zazwyczaj między godziną 11:00 a 13:00. Najczęściej Słowacy spędzają ją w pobliskich restauracjach lub jadłodajniach, do których podążają tłumnie całe urzędy i firmy. Nierzadko na czele personelu kroczy głodny już szef firmy, a wspólne spożywanie posiłku przez kierownictwo z przełożonymi wcale nie jest tutaj tylko okazjonalną sytuacją. Pozytywny aspekt dodatkowego, codziennego zacieśniania więzi między pracownikami jest jak najbardziej oczywisty. Co ciekawe, samym słowackim pracodawcom raczej nie przeszkadza funkcjonowanie takiego systemu o mocnym zabarwieniu socjalnym, mimo iż oni ponoszą de facto największy koszt z tego tytułu. Po pierwsze - nadal jednak znaczącym pracodawcą w tym kraju są instytucje państwowe, które chętnie korzystają z obiadów, po drugie – wszyscy po prostu zżyli się z tym zjawiskiem społecznym przez wszystkie te lata. Poza tym jak głosi mądrość ludowa – najedzony pracownik to zdrowy i wydajny pracownik, ano?! Warto zaznaczyć, że mimo iż na Słowacji obowiązuje od 2009 roku waluta euro, zarówno wysokość wynagrodzeń jak i koszty życia nie odbiegają znacząco od tych w Polsce, więc codzienny (w dniach pracy) pełny posiłek od pracodawcy jest znaczącą ulgą dla domowego budżetu przeciętnego Józka Marchewki. Ponadto praca w gastronomii ma duże poważanie w społeczeństwie, mimo raczej przeciętnych stawek zarobkowych praktykowanych w tym sektorze. Kolejnym aspektem gospodarczym jest to, że sieć gastronomiczna na Słowacji jest naprawdę rozbudowana i na każdym rogu czy ulicy można spotkać sporo lokali z kuchnią, co tworzy przecież dodatkowe miejsca pracy. Pracodawcy najczęściej podpisują umowę z najbliższym obiektem gastronomicznym i tam wysyłają swój personel na obiad. Ewentualnie zamiast posiłku mają możliwość wypłacać tzw. bony żywnościowe, o których jeszcze będzie mowa szerzej w końcowej części dzisiejszego odcinka.

Wracając do samej przerwy - na ten czas zamykanych jest całkowicie wiele firm, lub ich załogi umawiają się na „ruch wahadłowy” (czyli jedna połowa idzie teraz, a druga za pół godziny), a w wielu urzędach przechodzi się na półgodzinny tryb „jednego okienka informacyjnego na parterze”, co oznacza w praktyce jedną głodną panią urzędnik na stanowisku, opryskliwie wyjaśniającą zabłąkanym i niezorientowanym petentom, że należy przyjść później, bo wszyscy właśnie obiadują, a po urzędzie aktualnie tylko wiatr hula. Często jednak tutejsi urzędnicy (a szczególnie w Bratysławie) przedłużają sobie oficjalną przerwę o kolejną półgodzinną pauzę - tzw. przerwę techniczną, choćby po to, żeby zdążyć jeszcze zrobić drobne zakupy w drodze z restauracji. Jednym słowem, pora okołopołudniowa na Słowacji jest zdecydowanie nieodpowiednim momentem na załatwianie różnych spraw na mieście, szczególnie tych urzędowych. Celem dopełnienia należy wspomnieć, że przepisy dokładnie regulują wartość „dodatku obiadowego” przysługującego pracownikowi ze strony pracodawcy i obecnie stawka ta waha się w granicach od 3,50 do 5 euro za dzień pracy, w zależności od wysokości pobieranego wynagrodzenia. Każda szanująca się restauracja w Słowacji, w dniach roboczych (coraz częściej także w weekendy) na czas pory obiadowej oferuje tzw. menu pracownicze, standartowo zawierające kilka pozycji do wyboru a składające się z zupy oraz dania głównego, naturalnie w cenie zbliżonej do wartości przepisowego dodatku obiadowego. Jak było już wspomniane wyżej, dodatek ten może być też wypłacany w postaci bonów żywnościowych, które uwaga! - służą tutaj również jako druga waluta obiegowa, ponieważ można nimi płacić w przeważającej części sklepów spożywczych. Czyli pracownik ma dodatkowo wolność wyboru – albo obiad w godzinach pracy, albo zakupy spożywcze w Tesco. Dlatego bardzo często można spotkać w słowackich supermarketach spore grono klientów płacących za zakupy większą ilością bonów żywnościowych.

Na zakończenie artykułu jeszcze użyteczna rada dla czytelników i wszystkich podróżujących na Słowację – wyżej opisany system gastronomiczny nie dotyczy jedynie miejscowych czy zatrudnionych tam osób. Każdy turysta może skorzystać z tego dobrodziejstwa i zamówić dwudaniowy obiad w cenie do czterech euro, bez potrzeby posiadania specjalnego bonu. A więc jeżeli chcecie tanio, szybko i dobrze zjeść na Słowacji - to tylko w porze obiadowej.
Dobrú chuť! (Smacznego!)

SUDi