Fortuna Hrabiego Jażyny

Diony

(Opowiadanie powstało w 2000 roku.)

Ogniste spojrzenie, gorący temperament, kobieca wrażliwość - tak najkrócej można by scharakteryzować hrabiego KRISTOFERA Jażynę. Ta opowieść będzie mówić o tym, jak jego uwielbienie do hazardu, kobiecych wdzięków i alkoholu przyczyniły się do jego upadku i sprawiły, że z dnia na dzień targany przeciwnościami losu z majętnego panicza przeobraził się w nędzarza.

Już od wieków jego ród zamieszkiwał na przecudnym Mazowszu. Jego krew szumiała w rytm, tak charakterystycznych dla tej krainy, łąk i wierzb. Nawet będąc już na wygnaniu, ronił łzy na wspomnienie tych, jakże przejmujących, widoków tych zamczysk, co jakby wyrastały wprost z ziemi. Tych chat, pokrytych strzechą... Ileż to razy będąc jeszcze młodzianem, wykradał jabłka z sadów dziedzica... Ileż to razy obdarowywał rozkoszą rumiane i zawsze ochocze dziewki... Jak wiele razy, wiedziony dziką chucią i nieposkromioną żądzą, nogi jakby same wiodły go do łoża jakiejś niewiernej niewiasty. Później te same nogi i rozum ratowały mu skórę przed rozwścieczonym mężem. Ileż to razy, kiedy powracał z hucznych potańcówek, stogi były mu domem i schronieniem, kiedy z powodu utraty zbyt wielu sił witalnych i zamroczony alkoholem, nie mógł odnaleźć drogi powrotnej do swego zamczyska.

Ojciec przymykał oko na wybryki i hulaszczy tryb życia swego syna. On sam, w latach swej młodości, grzecznością nie grzeszył. Zresztą było to rodzinne, no bo i dziad Teofil w niejednym stogu siana spał, a i dla niewiast swego oręża nie szczędził. Tak na marginesie, majątki rodowe zapewne byłyby znacznie okazalsze, gdyby dziad Teofil nie pogrywał tak często na swym instrumencie. Jak dla niego nie było ważne, gdzie i z kim. Czy to był kwartet, duet, czy trio, czy nawet cała orkiestra. Jako, że nie był wybredny i gdy go mocno przycisnęło, w niezbyt sprzyjających okolicznościach... Odważnie i z zapałem wygrywał długie i wielokrotne partie solowe...

Ojciec Kristofera był zdania, że Krzyś musi się wyszaleć, póki może i póki młody. Kiedyś to wszystko... choć znacznie okrojone przez rozpustę dziadka, kiedyś to wszystko przejmie ten młodzian. Więc niech się wyszaleje za młodu, co by później być rozsądnym panem tych ziem. A było tego sporo. Trzy zamki i kilkanaście wsi. Sady pełne soczystych owoców. Plantacje winogron. Stawy rybne. Lasy...

Niedługo po dwudziestych piątych urodzinach Krzysztofa, zdarzył się straszliwy wypadek. Na polowaniu, rozjuszony i ranny odyniec staranował wierzchowca wraz z ojcem Krzysztofa. Rany były tak dotkliwe, że mimo wielotygodniowej kuracji i walki o życie, stał on właściwie jedną drogą nad grobem. Dnia pewnego, kiedy poczuł się nieco lepiej, a gorączka ustąpiła, wezwał do siebie Krzysztofa, syna swego pierworodnego. Lecz, by sprawę bardziej uściślić, dodam, że syna jedynego z prawowitego łoża. Gdyż Krzyś miał braci i sióstr wiele. Jak i kuzynów i kuzynek, stanu różnego. Chłopi, szlachta, rybacy, kupcy, artyści... Lecz to już zasługa dziada Teofila.

Ojciec, przeczuwając widocznie swe nieuniknione odejście z tego łez padołu, wezwał go, by mu swój testament obwieścić i ostatnie ojcowskie rady przekazać. Zaczął więc tymi słowy...

- Krzysztofie, jesteś już dorosłym mężczyzną. Wiesz, że zawsze cię kochałem i byłem z ciebie dumny. Teraz, oto u kresu swej drogi...
- Ależ ojcze - wykrztusił przez łzy Krzysztof.
- Posłuchaj mnie i nie roń łez. Tak już jest na tym świecie, że jak coś ma swój początek, to i trzeba pamiętać o końcu. Raduje się serce me, że to właśnie ty przejmiesz to wszystko po mnie. Pamiętaj jednak, by fortuna i pokusy tego świata nigdy nie przesłoniły ci czystego umysłu i nie przyczyniły się do twej zguby, jak stało się w przypadku dziadka twego i moim.
- Ależ ojcze, o czym ty prawisz.
- Zaczekaj, dojdę i do tego. Fortuna na tym świecie bywa ulotna, a pokusy tego świata, choć jakże rozkoszne, jednak niekiedy zgubne. Nade wszystko bądź dobry dla swych podwładnych, to i oni z całego serca służyć ci będą. Unikaj hazardu, by nie stał się on chorobą twego umysłu, jak trąd jest chorobą ciała. Nie nadużywaj, Krzysiu, alkoholu, co otępia umysł i obezwładnia ciało. A nade wszystko, zaklinam cię na groby przodków naszych. Wystrzegaj się tego świństwa zza wschodnich granic, bo ten nie tylko umysł i ciało czyni chorym, ale i wzrok odbiera... Co zapewne znasz z przypadku wuja Pankracego. Chwile błogości przepłacił tym, że już nigdy nie zagra w brydża, nie ruszy na polowanie, nie będzie czerpał przyjemności z widoków piękna kobiecego ciała. I w końcu ostatnia moja przestroga - jak dla mnie najważniejsza, gdybym ja wcześniej o tym pamiętał, nie musiałbym się teraz przed tobą produkować i wysilać się na to przemówienie.

Tu przerwał, zakaszlał, a jego twarz przeszył grymas złości. Złości na siebie. Spróbował się podnieść, bezskutecznie. Wykrzyknął: - Miej baczne oko na niewiasty... i nie chodzi mi tu, byś się ślinił na widok każdej białogłowy. Kiedy widzisz i cię zachwyca ich piękno zewnętrzne, pilnuj się, czy aby tą piękną powłoką nie kieruje jaki demon. Wiedz, że piękne ciało nie znaczy nic, jeśli nim nie kieruje czysty, szlachetny umysł. Musiałem się znaleźć na łożu śmierci, by to pojąć...

Tu przerwał, dyszał ciężko, a pot obficie rosił mu czoło.
- Ty myślisz, że ta historia z odyńcem jest prawdziwa, całą prawdę znają tylko dwie osoby: ja, wuj Alex, a teraz poznasz ją ty. Znasz ty żonę karczmarza Józefa... Znasz zapewne. Przyznasz, iż żonę ma urodziwą i ja to przyuważyłem. Niestety... Taka młoda, te boskie kształty, buzia taka niewinna i słodka... no i umysł... dorosłego mężczyzny... Tak przewrotny i chytry, że nawet niejeden osobnik noszący miecz przy boku, nawet choć by się wysilał, nie mógłby się przyrównać nawet. Karczmarz często wyjeżdżał za towarem, więc ja, jak lis, krok po kroku, zdobywałem coraz to dalsze tereny wroga. Uwielbiałem te wieczorne wypady i powroty nad ranem i czułem się jak zwycięska armia, która podbija teren wroga. By już za chwilę czuć się jak jeniec w tureckim jastrze. Uroda i czułe słówka zaślepiły mnie. Ufałem jej, ale czy można ufać komuś, kto zdradza...

Tu się zamyslił...
- Czy byłeś kiedyś narzędziem w czyjejś grze... Ostrzegam cię, by ktoś nie wciągnął cię do swej gry. Może ze mną polemizować cały świat, te w wykonaniu kobiet są najniebezpieczniejsze. Ta cud kobieta, którą tak wielbiłem, posłużyła się mną, by wzbudzić zazdrość u swego męża. Jako, że karczmarz jest raczej rosłym mężczyzną i nadzwyczaj porywisty... na efekt nie musiałem czekać zbyt długo...

Tu przerwał, a Krzysztof patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Ojcze, przysięgam ci na swój honor, jeszcze dziś przewiozę go w kufrze do lasu moją karocą...
- Synu, pohamuj swoją złość, to nie przywróci mi zdrowia, zawarłem pewien układ z tą żmiją, żoną jego. Nie może mu spaść włos z głowy... Ona jest brzemienna, a ja jestem ojcem. Zapadła cisza. Nie było sensu o nic pytać, ani też nic wyjaśniać...

CDN.

Diony Desperat-zine