Pechowy Franek 3

H.M.MURDOCK

(Opowiadanie powstało w 2000 roku.)

...Od autora: W związku z zakończeniem wydawania przez Oxygen64 magazynu Inverse, postanowiłem kontynuować cykl przygód Franka na łamach Hot Style’a. Mam nadzieję, że przypadnie wam on do gustu :)

Franek, jak wiadomo, miał ciągłego pecha w życiu. Nie potrafił poradzić sobie w najprostszych rzeczach. Wiadomo... Brak inteligencji wychodzi po latach. Pamiętał niemiłe przeżycia w Empiku, przed oczami wciąż stawała mu jego żona... Postanowił więc wyrwać się z tej codziennej szarości i poszedł do miasta... Poszedł, gdyż jego firmowy traktor Ursus wysiadł. A że w okolicy nikt nie ma takiej limuzyny, dlatego nikt nie sprowadza części zamiennych. Więc idzie, idzie i nagle... Spostrzegł swojego znajomego Ryśka:
- Siema stary!
- No cześć! Gdzie zasuwasz?
- Na miasto, mam już dość swojej żony, więc postanowiłem...
- Cooo rozwód?
- Nieee tłoku! Po prostu chcę odpocząć od niej i lecę na miasto.
- Ale odpoczniesz! Do miasta są 3 kilosy. :)
- Ale ja idę powoli!
- No dobra... Ty wiesz, co zrobił ostatnio Marek?
- Który, ten od Wieśniaków?
- No! Znalazł torebkę w tramwaju i poszedł do biura rzeczy znalezionych, no bo wiesz, on taki kulturalny. I wiesz co? Tam posądzono go o... TRANSWESTYCYZM!
- A on co?
- Nawet nie zdążył się wytłumaczyć! Zabrali go...
- Hehe... Dobra lecę...
- Cześć!
- Cześć! - odrzekł Franek i ruszył w kierunku miasta. A piękne to było miasto... Aleje fontann, wielkie parki, ogromny stadion narodowy „Inter Gnojnica” i wiele innych rzeczy... Nawet łazienki mieli. Ofkoz do sikania, nie do oglądania. A smerfów też było dużo. Najwięcej przy przejściach dla pieszych. Wiadomo - można zarobić na mandatach... Franek nawet nie zauważył jednego i w trakcie przechodzenia na czerwonym świetle nagle usłyszał melodyjny gwizdek.
- Pan tutaj pozwoli! - krzyknął jeden z policjantów.
- ????
I tyle go widzieli. :) Franek zły na siebie, że nie był uważny, postanowił teraz rozglądać się na wszystkie strony i dobrze, bo w mieście psy też srają na ulicę i dzięki temu uniknął bliskiego spotkania z kałem... Zresztą przywykł do tego. Miał przecież dwie krowy. Raz to mu jedna nawet narobiła na głowę, kiedy chciał ją wydoić! Od tego czasu chodzi ostrożnie... A jednak... Znowu przejście dla pieszych. Franek rozgląda się i... Pusto!
- Świetnie! Nie ma na co czekać...
I wdepnął na pasy. A tu... Nagle! Samochód! Zwykły kaszlaczek... Już wydawało się, że Franek zostanie przejechany, lecz tu nagle! Franek popisał się pięknymi akrobacjami. W końcu zajął pierwsze miejsce w pluciu w dal, więc potrafił też i dobrze skakać! Hooops... Ale jednego nie przewidział... Kaszlak miał długą antenę radiową. I ta antena trafiła go centralnie w... Franek ocknął się z oszołomienia. Widocznie zemdlał po upadku. Wstał i poczuł przeciąg w spodniach. Spojrzał i już sobie przypomniał...
- Całe szczęście, że mnie nie zgarnęli...
Ponieważ powoli się ściemniało, Franek postanowił wrócić do domu. Wiadomo, 3 kilometry nie pokonuje się w 5 minut. Więc ruszył. Po drodze rozpatrywał zaistniałą sytuację, przy okazji wąchając świeże ścieki z pobliskiej fabryki. Kiedy doszedł do domu, spotkał swoją żonę.
- Co ty robisz? - spytał.
- Qrcze zgubiłam torebkę i poszłam do biura rzeczy znalezionych. Tam mi powiedzieli, że był jakiś transwestyta i ją zabrał. Myślałam, że to ty, ale potem przypomniałam sobie, że ty jesteś w zoo...
- .......Gdzie moja siekiera!!!

CDN.

H.M.MURDOCK/TROPYX/OXYGEN64/DRACO/LASSER

Opowiadanie powstało w 2000 roku i jak na razie nie doczekało się kontynuacji. ;)