Stary Piernik 9 – raport
V-12
Dziewiąta edycja meetingu sceny komputerowej Commodore 64, pod nazwą Stary Piernik, odbyła się w deszczowy weekend 16-18 maja 2014 r. w Campingu Tramp w Toruniu. Pomimo niezbyt pomyślnej aury, podobnie, jak 7 miesięcy wcześniej, dopisała frekwencja, a partyzanci przywieźli ze sobą dobre nastroje, jak i garść nowych produkcji. Dziewiąty Piernik nie obfitował jednakże w zbyt wiele atrakcji. Większość czasu brać Commodorowa spędzała w znajdującej się na terenie campingu Restauracji Waliza.
W eksperymentalną podróż na party place wybrałem się w piątkowy poranek, 16 maja. Najpierw dotarłem do Bydgoszczy, jadąc 4 godziny samochodem prowadzonym przez mojego imiennika. Następnie udałem się na Dworzec PKP Bydgoszcz Główna, gdzie dosłownie w ostatniej sekundzie nabyłem bilet i wskoczyłem do składu Regio, podążającego w stronę Torunia. Na miejsce docelowe, czyli miasto słynące m.in. z pierników i pewnego ojca o imieniu T., przybyłem tuż po godzinie szesnastej. Nie zamierzałem jednak od razu kierować swoich kroków w kierunku Campingu Tramp wiedząc, że nie zastanę tam nikogo ze sceny C64. Przez kolejne trzy godziny zwiedzałem miasto zza okien tutejszych Jelczy i Konstali. Niestety, zła pogoda dała wnet znać o sobie i ulewny deszcz popsuł miłą przejażdżkę na linii tramwajowej nr 4.
Przemoknięty i zmarznięty znalazłem się pod wieczór na Campingu Tramp, gdzie w Restauracji Waliza siedzieli pierwsi partyzanci: MCH, Kisiel i Splatterpunk. Z biegiem czasu kolejne grupki scenowców docierały na party place, witając obecnych z uśmiechem na twarzy. Szczególnie zabawnie wyglądało zgadywanie przez Turbosnaila ksywek mało znanych dla niego osób (m.in. Uki i MCH’a). Największe zainteresowanie ekipy wzbudziła jednak nowa fryzura Agis, dla której eksperymenty z farbami do koloryzacji włosów są chyba codziennością. ;) Późnym wieczorem ekipa partyzantów rozmnożyła się do ponad dwudziestu jednostek. Jako jedni z ostatnich na party place zawitali przybysze z Warszawy (w tym m.in. Jericho), a z kolei Grabba i Raf prezentowali z dumą swoje wypasione fury. Wspólne biesiadowanie dla wielu skończyło się dopiero w godzinach porannych. ;)
Jako, że MCH zajął pierwszy z zarezerwowanych dla braci scenowej domków campingowych, postanowiłem się w nim ulokować. W ślad za mną poszli Splatterpunk i Kisiel. Ostatni z wymienionych pierwszej nocy mocno dał znać o sobie, chrapiąc niczym rosyjski czołg i wydając przy tym trudne do opisania dźwięki.
Po kiepsko przespanej nocy, rano udałem się do Walizy celem przywitania się z tymi, którzy o tej porze byli już na nogach. Następnie skierowałem swoje kroki „na miasto”, a dokładniej na ul. Sienkiewicza, gdzie w ramach tegorocznych obchodów Europejskiej Nocy Muzeów, miał odbyć się Dzień Otwarty w zajezdni tramwajowej. Zanim na dobre zakończyłem uczestnictwo w tej imprezie, nadciągnęły nad Toruniem czarne chmury i spadł obfity deszcz. Udało mi się dotrzeć na starówkę i skryć w jednej z tamtejszych pizzerii. Po dłuższym czasie nieco rozpogodziło się, co pozwoliło mi na przechadzkę po zabytkowej, najstarszej części Torunia. Widząc ekstremalnie długą kolejkę po toruńskie pierniczki, zrezygnowałem z ich zakupów. Na starówce minąłem m.in. grupkę amerykańskich żołnierzy w mundurach, którzy zachwycali się wszystkim, co popadnie.
Na party place wróciłem około godziny trzynastej. Nie spodziewałem się znacznych zmian w zakresie poziomu nastroju partyzantów. Część osób tradycyjnie okupowała taras Walizy, pozostali prowadzili długie dysputy w okolicach świetlicy. Wacek pomagał Roody’emu skończyć jego małe demko na kompoty, dobierając stosownie do tematyki produkcji odpowiedniego zaka. Po kilku próbach dołączenia muzyki z gry Cauldron II autorstwa Richarda Josepha, ostatecznie Wacek wpadł na pomysł, by wykorzystać jednego z jego starszych zaków z epoki „Hatework’a”. TSL co chwilę zakłócał spokój pracujących panów, otwierając drzwi świetlicy i wydając z siebie głośne, szelmowskie śmiechy.
W ramach oderwania od smutnej rzeczywistości, Browar wyszedł z inicjatywą uruchomienia jego Amigi 600, którą to specjalnie zabrał na Piernika. Podłączyliśmy sprzęt do małego telewizorka LCD, wiszącego na ścianie świetlicy (nie obyło się przy tym bez problemów natury technicznej w stylu „W jaką dziurkę mam wcisnąć chincha?”). Poza "zaszumionym" obrazem, nie uzyskaliśmy żadnego dźwięku z poczciwej Amisi, co zostało skwitowane przez jednego ze scenerów, iż Browar spalił SID’a i trzeba go wymienić. ;) W ruch wnet poszły dwie dyskietki z Sensible World Of Soccer oraz zdekompletowany joystick, na którym wbrew pozoru dało się nawet grać. Kilka rozgrywek w piłkę nożną przyniosło sporo emocji i jednoczesny ból oczu od kiepskiej jakości obrazu, wyświetlanego na ciekłokrystalicznym ekranie telewizorka.
Kilka chwil później nieoczekiwanie na party place pojawił się Luke wraz ze swoją sympatią o imieniu Anita. Nie zagrzali jednak długo miejsca na campingu i wnet pożegnali się z tymi, których mieli okazję wcześniej przywitać. Następnie Wacek przystąpił do podłączania tzw. kompomaszyny, czyli Commodorka w wersji G. Wnet niebieski ekran powitalny zagościł na ścianie świetlicy z projektora dostarczonego na meeting przez Prezesa.
Sobotnie popołudnie przyniosło niewielką poprawę pogody oraz znaczne powiększenie frekwencji na meetingu. Zjawili się między innymi panowie z Albion Crew: KMEG i Questor, którzy zabrali ze sobą Scarleta. Nie byli oni jedynymi piernikowymi „debiutantami”. W toruńskiej oazie scenowego chaosu odnotowano obecność KB777 i niejakiego Łukasza, nie mających wcześniej zbyt wiele do czynienia z partiesami komputerowymi. Szkoda tylko, że Konrad musiał ewakuować się tuż przed kompotami, na które nieoczekiwanie powrócił… Luke! :)
Jedyną „atrakcją” dziewiątej edycji Starego Piernika było otwarcie Muzeum Palcerka. Inicjatywę podjął i zrealizował eLBAN, wspierany przez Alę, Prezesa, Wacka i nieobecnego (wyjątkowo) w Toruniu Bimbra. Wstęp do tej zacnej instytucji kultury odbywał się tylko i wyłącznie po nałożeniu na nogi kapci (kto ich nie miał, mógł liczyć na życzliwość ze strony innych partyzantów – dzięki Cancerek!). Obok przedmiotów codziennego użytku, zwiedzający mogli podziwiać m.in. galerię zdjęć Provee’go (przyłapanego w niecodziennych sytuacjach życiowych) oraz eksponaty muzealne (wręcz w niektórych przypadkach artefakty), związane bezpośrednio z osobą, której poświęcono całą wystawę (np. urwany film, peruka, uszkodzona porcelana ze zgniłym jabłkiem oraz zagubiony kluczyk do domku nr 12). Sporym zainteresowaniem cieszyły się także wydruki prywatnych rozmów Provee’go z wkręcającymi go chłopakami ze sceny. Część osób zgromadzona przed wejściem do muzeum, nie omieszkała poinformować swoich znajomych na Facebooku, gdzie się w chwili obecnej znajduje. Duch Palcerka obecny był na party place pod postacią trzaskających drzwi i zablokowanych ławkami okiennic. Na koniec zwiedzania wykonaliśmy sobie pamiątkową wspólną fotkę.
Po tym wydarzeniu część osób przemieściła się do Walizy, a pozostali zasiedli na krzesłach w świetlicy i poczęli oglądać garść demek, serwowanych przez Wacka (w tym demo grupy Dream z ostatniego Forever’a). Kompoty rozpoczęły się o 20:30, poprzedzone wyświetleniem tytułowej planszy meetingu ze sloganem: „Impreza tak lipna, że nawet palcerek nie przyjechał”. Prezentacja wszystkich prac trwała tym razem wyjątkowo krótko (niespełna pół godziny). Sporo osób odczuwało niedosyt po wyjściu ze świetlicy. Łącznie wystawiono 3 zaki, 4 grafiki, 3 demka i jednego wild’a. Każda z prac zasługuje na uwagę, jednakże warto podkreślić w kompotach obecność grafiki autorstwa Toush’a, wystawionej pośmiertnie.
Czy ktoś odważy się podnieść rękawicę rzuconą przez grupę Dream? Poprzez produkcję o tytule „Ustawka”, Kenji pragnie zmotywować wszystkich, mających wciąż jakikolwiek związek ze sceną, do zakodowania nowego demka na rok 2015. Czas pokaże, czy wyzwanie zostanie przez kogokolwiek przyjęte. :)
Sabat zaprezentował krótkie interko o nazwie "Czarująca Pani", a z kolei Arise ukryło pod tajemniczym tytułem "vs." prezentację, w której zawarło m.in. ciekawy efekt zwężania grafiki do centralnej części ekranu.
Ogłoszenie wyników i wręczenie skromnych nagród nastąpiło dwie godziny później. Gorący aplauz otrzymywał każdy, wyczytany przez Wacka. Nagrodami były następujące gadżety: używany termofor (dla Raf’a za trzecie miejsce z „Lizakiem” w msx compo), płytę z muzyką drum’n’bass (dla MCH’a za drugie miejsce w msx compo), tanie słuchawki komputerowe (dla Surgeona za zwycięstwo w msx compo), słoik ogórków (dla Questora za trzecie miejsce w gfx compo), oryginalna gra Kacper na dyskietce (dla Uki za 2 miejsce w gfx compo), gra Lazarus (dla JSL’a za wygranie kompotów graficznych), koszulka z napisem „Nie pozwól, by trawa cię przerosła” (dla Sebaloza za wild’a), poradnik „Komputer dla seniora” (dla Kenji’ego za trzecie miejsce z demem „Ustawka”), butelka wódki (dla Roody’ego za „Czarującą panią”) oraz tajemniczy pakunek (dla Mr. Wegi’ego, za zwycięskie demo). Nagrodę specjalną, ufundowaną przez eLBANA, otrzymał Grabba. Była nią oryginalna dyskietka z kursem prawa jazdy, wydaną przed laty przez firmę Marex. Z kolei Prezes, za dostarczenie projektora, otrzymał obrus foliowy „Party time”, a za piątkowe pokazy kaskaderskie wręczono TSL’owi poradnik Tai Chi.
Tuż po ceremonii wręczenia nagród, partyzanci zgromadzeni w świetlicy obejrzeli na big screenie kilka różnorodnych produkcji w tym m.in. demko „Boom Boom” Aspektu oraz „Niespodziankę” Klaudiusza, która jak zwykle wszystkich rozbawiła do łez. Następnie wszyscy skupili się wokół ogniska, w którym co prawda nie spalono żadnego dema, ale upieczono sporą dawkę kiełbasek. Obsługa campingu była na tyle uprzejma, że dostarczyła nawet gotowe kijki do pieczenia wurstu. Sielanka nad ogniskiem nie trwała zbyt długo, albowiem wnet nad Toruniem rozpętała się burza. Intensywny deszcz przegonił scenowców, a mnie z kolei zmotywował do udania się na zasłużony odpoczynek.
W moim domku natknąłem się na śpiącego Splatterpunka, którego wnet obudziły charakterystyczne dźwięki nadejścia wiadomości tekstowej w telefonie komórkowym. Jak się potem okazało, miała być to niezwykle długa noc, pozbawiona możliwości dłuższego snu. Najpierw wiele hałasu czyniła burza i dudniące o dach domku ciężkie krople deszczu. Po godzinie z wielkim hukiem drzwi otworzył Jericho, który szukał wolnego miejsca do spania. Zajrzał do nas także Raf i poczynił trochę zamieszania. Około 4:30 nad ranem nastąpiła kolejna pobudka. Nieoczekiwanym gościem był Sebaloz, który starł się słownie z Kisielem. Dialog obu panów z jednej strony był zabawny, z drugiej nie napawał optymizmem. Sebaloz próbował na siłę „zamieszkać” w naszym domku, a nawet raz udało mu się ściągnąć Kisiela, wspinającego się na łóżko piętrowe. Najbardziej nieoczekiwane spotkanie dwóch podchmielonych partyzantów przeżył Splatterpunk, dla którego była to chyba najgorsza noc w życiu w historii jego wyjazdów na imprezy scenowe.
Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz bardziej napięta. Kisiel tłumaczył Sebalozowi, że jego upór może się dla niego źle skończyć. W pewnym momencie doszło do zwarcia i wielbiony przez rzeszę internetowych fanatyków grafik wylądował przyparty do podłogi. Obyło się na szczęście bez ofiar. Sebaloz w końcu opuścił nasz domek i trafił do swojego. Na deser pozostało… chrapanie Kisiela. Tak, to była cięęężka noc. :)
Poranek przywitał wszystkich ciepłym słoneczkiem. Większość scenowców szykowała się do opuszczenia party place. Były i takie jednostki, które spały w najlepsze do południa. Raf wyjął ze swojego samochodu megafon i próbował (skutecznie) obudzić Sebaloza sloganami typu "Obywatelu! Proszę wstać!". Najdłużej ze wszystkich odpoczywał Black Light. Biedaczek został całkowicie zapominany w swoim domku przez ekipę z Warszawy. W tym samym czasie ja, wraz z Jericho i Randy’m, wybraliśmy się w drogę powrotną do stolicy. Będąc kilkanaście kilometrów od centrum Torunia, Black Light zadzwonił do Jericho i poprosił o drobną przysługę, czyli możliwość wspólnej podróży. Wróciliśmy się na party place, gdzie czekał na nas zagubiony Marek i Grabba. Po skonsumowaniu drugiego śniadania wyruszyliśmy ponownie w stronę Warszawy, opuszczając jako jedni z ostatnich party place.
Koooniec.
V-12/Tropyx (1.06.2014 r.)
Pełną galerię zdjęć oraz filmiki z meetingu znajdziesz na stronie River's Edge.