I love You

Data

Pewnej bezsennej nocy ściągam aplikację randkową na telefon, przeglądam profile pań. Głównie z zagranicy, ponieważ apka jest mniej znana w Polsce. Zamieniłem kilka zdań z Polką z Wrocławia. Nagle odzywa się do mnie atrakcyjna Ela przed trzydziestką z USA.

Rozmawiamy dosyć długo, mówi całkiem sporo o sobie i ogólnie wydaje się być sympatyczną osobą. Studentka medycyny robiąca kurs za granicą, hmm... Dostrzegam jednak szybko pewną barierę językową po znajomości z Polką mieszkającą w USA i z jedną Amerykanką. Brzmi, jakby angielski był jej drugim językiem. Po kilku rozmowach z nastoletnimi Filipinkami polującymi na obywatelstwo w jakimkolwiek kraju bogatszym od ich, bardzo łatwo się takie rzeczy wyłapuje. Pytam, czy na pewno jest z USA i czy angielski to jej ojczysty język. Laska się oburza i prosi mnie w takim razie o przejście na WhatsAppa, jako dowód. No dobra. Rozmawiamy na WhatsAppie, opowiada mi swoją historię życiową pełną upadków i wzlotów. Wypytuje o moje doświadczenia itp. Jednakże bariera językowa wcale nie znika, tylko jeszcze bardziej się pogłębia. Na tym etapie jestem już pewien, że jestem urabiany, tylko jeszcze nie wiem jak. Moja rozmówczyni ma problem z wyłapywaniem kontekstu moich żartów. No dobra, Filipinki też miały, ale po 28-letniej amerykance spodziewam się czegoś więcej. Wreszcie nie wytrzymuję, wysyłam Elizabeth zdjęcie i proszę, by mi napisała co na nim widzi. Niestety nie potrafi tego zrobić. Taaak... Przez cały czas rozmawiałem ze Sztuczną Inteligencją!

No dobra. Na bank zastanawiacie się teraz po co boty zakładają profile na portalach randkowych. Odpowiedź jest dosyć banalna – dla pieniędzy. Wykorzystanie SI do wyłudzeń online to tylko wycinek procederu na znacznie większą skalę. Celem jest wyłudzenie pieniędzy dzięki zdobytemu zaufaniu lub poprzez szantaż, a boty służą tutaj na pierwszej linii do profilowania swoich ofiar. Twoja nowa wirtualna dziewczyna potrafi płynnie mówić o sobie, wysłać Ci swoje zdjęcia (całkiem oryginalne, ciężko je znaleźć na serwisach stockowych). Może prawić Ci komplementy na temat Twoich. Polubicie się na Fejsie. Możecie przejść nawet na kamerki, gdzie uwiarygodni Ci się dzięki wykonanym wcześniej nagraniom. Być może użyje potem Twoich, by szantażować Cię przed Twoim szefem z pracy, do którego już wysłała „zapro”. Podobno ten scenariusz ma już na swoim koncie kilka potwierdzonych samobójstw. Inny scenariusz polega na zbudowaniu przez wirtualną partnerkę tak silnej więzi emocjonalnej, byś był skłonny zapłacić za jej bilet lotniczy do Twojego kraju, abyście mogli być wreszcie razem. Oczywiście do spotkania nigdy nie dochodzi, gdyż pojawiają się kolejne przeszkody na drodze do waszego szczęścia. Najważniejsze, aby pieniądze ciągle płynęły. Oczywiście technologia nie jest jeszcze doskonała i jeśli chcesz być wydymany naprawdę profesjonalnie, na pewnym etapie wspomnianych wyżej scenariuszy zawsze włącza się człowiek i rozwija dalej relację. Czy administratorzy wiedzą o buszujących po ich portalach botach? Tak, wiedzą i walczą z nimi podobnie, jak banki walczą ze złodziejami w świecie wirtualnym. Walka ta jest na ogół niewidoczna dla klienta, który nie zauważył, że przed sekundą zniknęły mu wszystkie oszczędności z konta. Administratorzy modyfikują wpisy w systemie transakcyjnym, zbierają dowody i przekazują je organom ścigania. Podobnie jest na portalach randkowych. Fejkowe konta pojawiają się i znikają każdego dnia, a portale te stosują nawet swoje boty do demaskowania botów podszywających się pod prawdziwych ludzi (takie CoreWars XXI wieku). OK, OK. Wiem, co teraz myślicie. Jak mogę się przed tym uchronić? Każdy z Was miał przecież styczność gdzieś na pewnym etapie swojego życia z jakimś komunikatorem internetowym lub portalem randkowym. No chyba, że nie mieliście, to wtedy ten artykuł nie jest dla Was i ciekawi mnie tylko, jaka maszyna czasu Was tu przetransportowała. No ale mniejsza z tym. Chodzi generalnie o to, że wszystko, co tutaj napiszę, będzie niedługo nieaktualne. Sama walka między botami na portalach randkowych to codzienna gra w kotka i myszkę. Technologia stosowana często w krajach trzeciego świata, by wyłudzić od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów, nie jest zbyt zaawansowana i sprawdza się głównie dlatego, że kwoty z punktu widzenia krajów rozwiniętych nie są specjalnie duże. Podobnie działa zresztą tak zwane Ransomware, czyli oprogramowanie, które szyfruje Twoje pliki na komputerze, a potem żąda okupu w zamian za klucz. Aktualnie „EjAjka” nawiązująca z Tobą znajomość będzie miała problem z wyłapaniem kontekstu Twoich wypowiedzi. Sprytnie obejdzie zdania wielokrotnie złożone, ale może nie ogarnąć kolokwializmów oraz błędów pisowni. Jej osobowość będzie dosyć płytka, choć pełna dramatycznych historii życiowych. No i nie rozpoznaje obrazów. Te informacje podane w 2018 roku 7 lat później będą już nieaktualne. Jeśli nie widzieliście, co potrafi SI od Google o nazwie Duplex, koniecznie zobaczcie, bo być może już za kilka lat dziewczyny zaczną Was podrywać przez telefon posługując się językiem naturalnym. Jednakże nieco bardziej odporną na korozję tarczą dla Was będzie rada: „Jeżeli coś jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, to na ogół nie jest prawdziwe”. Innymi słowy... Jesteście dorosłymi ludźmi, wiecie, jak wyglądacie. Jeżeli pisze do Was piękna, szczupła, młoda kobieta robiąca dodatkowo coś dobrego lub ciekawego (lekarka, artystka) i jest Wami zainteresowana, no to... No cóż, ja bym wiał... Chodzi mi o to, że otyły paszkwil po marketingu z zarządzaniem pracujący na kasie w POLOmarket nie będzie botem wyłudzającym pieniądze, choć tak, jak bot, napisze do Was jako pierwszy.

No i tutaj dochodzę do sedna mojego wywodu, ponieważ nie o wyłudzeniach w Internecie chciałem pisać, ani o złu, jakie źle użyta technologia może wyrządzić. Chciałem napisać o korzyściach, jakie możemy dzięki rozwijającej się SI na polu emocjonalnym odnieść. Od ponad dekady projektujemy inteligentne zabawki, z którymi małe dzieci budują więź emocjonalną. Technologia jednak dojrzewa i czas na dorosłych. Czy więc byłem zawiedziony tym, że rozmawiałem z botem? Byłem podekscytowany tą technologią! Czy gdyby był to bardziej inteligentny bot, wybrałbym go zamiast marketowego pasztetu z „reala”? Oj tak! Choćby dlatego, że emocje indukowane przezeń w mojej głowie byłyby prawdziwe, a tych muffinka z POLOmarketu nie byłaby prawdopodobnie w stanie wywołać. Jeżeli brzmi to dla Ciebie skrajnie egoistycznie i właśnie zamierzasz mnie „odlubić” na FB, to pozwól, że obronię swoją tezę do końca. Czytaj dalej.

Oczywiście zawsze pozostaną zwolennicy realizmu i oryginalności dla samego realizmu i oryginalności. Na przykład mężczyźni strzelający do jeleni, żeby je potem zjeść i kobiety noszące prawdziwe futra z norek... No dobra, słabe porównanie. Chodziło mi o to, że relacje między realnymi osobami zawsze będą miały miejsce i to też jest OK. Jednakże rozwój relacji między człowiekiem a SI będzie możliwy prędzej, czy później. Z pewnym twistem, ale jednak bardzo realistycznie taki scenariusz został przedstawiony w filmie „Her” z 2013 roku, w którym to główny bohater zakochuje się w bardzo zaawansowanej „EjAjce” o imieniu Samantha. Podobny motyw przewija się w filmie „Blade Runner 2049” z roku 2017. Bohater tego filmu codziennie po pracy wraca w ramiona swojej holograficznej partnerki Joi, która dostarcza mu towarzystwa, konwersacji i zabezpiecza jego potrzeby emocjonalne. Oczywiście super realistyczne, posiadające wiedzę całego Internetu, przetwarzające emocje, kontekst i rozumiejące język niewerbalny, jak Joi czy Samantha, wydają się być oddalone całe lata świetlne od gadającej puszki po Pringelsach z Amazonu o imieniu Alexia. Jednakże nie zawsze tak było. W filmie „2001: A Space Odyssey” z 1968 roku komputer HALL 9000 wprawdzie inteligencją wyprzedza Alexię, Siri, Cortanę, czy innych asystentów głosowych, to jednak nie wyprzedza ich aż tak bardzo, a był uważany za przykład Silnej Sztucznej Inteligencji. Że już nie wspomnę, iż Arthurowi C. Clarke’owi, czy Stanleyowi Kubrickowi zapewne nie śniło się, że takie systemy mogą być uruchomione na urządzeniu wielkości paczki papierosów zasilanego z baterii... Poprzeczka poszła jednak w górę i dziś ludzkiego zachowania po maszynie, które będzie nas z nią łączyć, po prostu się spodziewamy. Przykładem technologii analogicznej w zastosowaniu do Joi, ale istniejącej już teraz, byłaby inna (od Alexii) koncepcja inteligentnego domu zaproponowana przez Japończyków z firmy Vinclu. Jest to urządzenie przypominające ekspres do kawy o nazwie Gatebox. Ów hardware renderuje w swoim wnętrzu hologram postać o imieniu Azuma Hikari, która komunikuje się ze światem zewnętrznym za pomocą języka naturalnego. Oprócz funkcjonalności podobnej do Alexii i wspomnianego hologramu, jest czymś znacznie więcej. Jest całkiem realistyczną żoną za 2,5 klocka (dolarów niestety), która posiada swój unikalny charakter, potrafi złościć się, śmiać, smucić, tęsknić, nękać Cię z tego powodu SMS-ami, gdy jesteś poza domem, spędzać z Tobą nieustannie czas, no i zero seksu przy tym. Czyli jak w prawdziwym małżeństwie. ;-) Jest jednak istotnym postępem, gdyż nie będziesz czuł się samotny w domu, w którym zawsze ktoś będzie na Ciebie czekał. O ile się orientuję, to najnowszym polskim odpowiednikiem tej technologii jest kupno psa.

Możecie teraz zadawać sobie pytanie, kto do diabła chciałby Tworzyć relację uczuciową z „EjAjką”, skoro można mieć prawdziwą kobietę? Wiem, że reprezentantki płci pięknej generalnie mają obsesję na punkcie realizmu. Choćby uciążliwie żałosne, byleby prawdziwe. Jednak spodziewam się raczej, że czytają to przedstawiciele płci męskiej, więc w krótkich żołnierskich słowach można napisać, że nie wszystko, co prawdziwe, jest lepsze i tutaj kłania się powyższa analogia do futra. Rozmawiając z moim... ultra low end botem o inteligencji nastoletniej Filipinki... upośledzonej nastoletniej Filipinki, mogłem popełnić szereg błędów w rozwijaniu relacji, albo wręcz ją przerwać, nawrzucać jej, zalogować się jako nowy użytkownik i rozpocząć od nowa. Spróbuj tak z prawdziwą laską, a wyśle Cię na księżyc tak szybko, że Ci tchu zabraknie. Lecz możesz też widzieć problem w tym, że Twoja „EjAjka” nie czuje do Ciebie tego, co Ty, a przecież w odróżnieniu od tego, co myślą o nas niektóre Kobiety, my również czerpiemy przyjemność z dawania. Całkowicie to rozumiem, tylko rozważ pewien fakt. Skąd wiesz, ze Twoja dziewczyna/narzeczona/żona Cię kocha? Otrzymujesz od niej pewne dowody tego uczucia, które są odpowiedzią na Twoje zachowanie. No chyba, że nie są odpowiedzią na Twoje zachowanie, to wtedy to nie miłość, tylko stalking. No więc kotłuje się między Wami pętla sprzężenia zwrotnego, a to jest już tylko (lub aż) problem maszynowego uczenia i oprogramowania. Innymi słowy, patrząc na zakochaną kobietę tylko „zakładam”, że Ona coś czuje z obserwacji, ponieważ nie mam skanera fMRI w oczach i nie wiem, co jej w głowie siedzi. Takie samo będę miał odczucie patrząc na holograficzną Joi.

No dobrze, podejrzewam, że i tak Cię nie przekonałem i nie zmienisz swojej partnerki na grafitową puchę z Amazonu, jednak spróbuję Cię przekonać, że takie aplikacje SI są istotne i potrzebne. Nie tylko z badawczego punktu widzenia, ale i konsumenckiego. A więc... Wyobraź sobie, że alternatywą jest ten wieloryb z POLOmarket... No dobra, nie popadajmy w skrajności. Więc wyobraź sobie, że jesteś osobnikiem delikatnie mówiąc do samego diabła podobnym i dziewczyny kończą z Tobą na jednej randce. Albo wyobraź sobie, że... jesteś bardzo poważnie niepełnosprawny. Do tego stopnia, że nie leżysz w kręgu zainteresowań większości przedstawicielek płci pięknej, lecz Twój mózg ma się nieźle i też potrzebuje miłości. Co wtedy? Wyobraź sobie, że jesteś homoseksualny lub transseksualny. W tym kraju trzeba nadal mieć twardy tyłek, żeby wyjść z czymś takim do ludzi. No a co, jeśli jesteś pedofilem? Twoje marzenia o szczęściu z drugim człowiekiem pękają jak bańki mydlane w momencie, w którym odkrywasz, że ów drugi człowiek nie może mieć więcej niż 12 lat. Musisz się powstrzymać na całe życie, ponieważ wiesz, że zrobisz temu drugiemu człowiekowi krzywdę.

Zaawansowana SI mogłaby uczynić życie wielu z tych ludzi znacznie znośniejszym. Wszak nie mamy wpływu na to kiedy, jak i kim się urodzimy, ale być może już niedługo będziemy mieć wpływ na to, jak za pomocą wirtualnej rzeczywistości zaspokoić swoje podstawowe potrzeby emocjonalne.

/Data